poniedziałek, 25 lutego 2019

Kulinarna wyprawa na Kaukaz - Kaukasis

Kulinarna podróż po Gruzji i innych krajach Kaukazu

Jedzenie lokalnych potraw jest nieodzowną częścią wycieczek zagranicznych. Przynajmniej dla wielu z nas. Jest jeszcze część osób stroniących od lokalnych potraw i raczących się fast foodami bądź własnym prowiantem (sic!). Często jest tak, że możemy pozwolić sobie jedynie na podróż kulinarną we własnej kuchni, by dzięki egzotycznym smakom choć na chwilę wyrwać się z rodzimego grajdołka. Książka Olii Hercules Kaukasis... to jedna z pozycji idealnych do takich domowych, kulinarnych eskapad.

Gruzja, wraz ze swoją kuchnią i kulturą, jest dość popularna w Polsce. W Krakowie można znaleźć kilka lokali serwujących gruzińskie specjały, i przyznam, że potrawy, których miałem okazję tam kosztować bardzo mi smakowały. Z wielką radością wziąłem w swoje ręce książę Kaukasis będącą zbiorem przepisów z terenów Gruzji, Azerbejdżanu, a szerzej terenów Kaukazu. Każdy z przedstawionych przepisów poprzedzony jest krótkim wstępem zaznajamiającym czytelnika z historią konkretnej potrawy, terenem, na którym jest najpopularniejsza. Olia Hercules, na przestrzeni całej swojej książki, podkreśla fakt przenikania się różnych kulinarnych wpływ nadających tak specyficzny smak tym często bardzo prostym daniom, będącym w zasięgu nawet początkującego kuchcika. Co niezwykle ważne publikacja uwypukla jak ważne są świeże produkty, aromatyczne zioła, dojrzewające w słońcu warzywa. Jak to w książkach kucharskich bywa znajdziemy tu przepisy na dania mięsne, na słodycze, ale to warzywa i owoce wiodą prym. Wszystko doprawiono klimatycznymi zdjęciami ukazującymi proste, często przaśnie wyglądające potrawy przywodzące na myśl wiejskie wakacje. Ciepłe to i miłe.

Ta prześliczna książka na pewno spodoba się miłośnikom kuchni i eksperymentów kulinarnych. To jedzenie i produkty niezbędne do jego przygotowania stanowią główny element publikacji.  Osoby nie jedzące mięsa będą szczególnie zadowolone, przepisów na wyborne dania wege jest sporo. Wspomniana w tytule podróż jest tylko pretekstem, aby dotknąć tematu kuchni gruzińskiej (czy szerzej kaukaskiej), jeśli ktoś liczy na tekst z gruntu podróżniczy to się zawiedzie. Olia Hercules przygotowała bardzo osobistą książkę kucharską doprawioną wspomnieniami z dzieciństwa, ze swojej podróży po Kaukazie. 

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

INFO
Autor: Olia Hercules
Tytuł: "KAUKASIS Kulinarna podróż po Gruzji i innych krajach Kaukazu"
Wyd.: BUCHMANN, Warszawa 2017
Il.str.: 240
Cena: 59,99 zł

środa, 20 lutego 2019

Karl Lagerfeld

Karla Lagerfelda.
Cześć! Wszystkie media branżowe oraz te okropne i prymitywne plotkarskie bulwarówki, rozpisują się o śmierci i osiągnięciach, zmarłego 19 lutego dyktatora mody Karla Lagerfelda.

A jak wiadomo nic tak nie cieszy kolorowej prasy jak problemy zdrowotne, kłopoty finansowe, upadek czy śmierć. I w tym wszystkim zapomina się o człowieku, jego talencie i dokonaniach. A powiedzieć, że Karl Lagerfeld był utalentowanym człowiekiem to jak nie powiedzieć nic.

Jakiś czas temu pisałem na blogu o książce "Świat według Karla" będącej zbiorem wyrwanych z kontekstu, często nie najszczęśliwszych cytatów tego niezwykłego człowieka. I książka niespecjalnie mi się podobała. Głęboko wierzę w to, że Karl Lagerfeld doczeka się porządnej, krytycznej biografii zawierającej nie tylko sensacje z życia prywatnego, ale przede wszystkim odkrywającej jego postrzeganie świata mody i szerzej sztuki, której był nieodżałowanym dzieckiem.

A portret Karla Lagerfelda, tak na szybko, narysowałem jeszcze w 2016 roku. I to widać, ale mimo wszystko jest to bardziej szczere niż te wszystkie gorzkie żale wylewane dziś, po jego śmierci.

Pozdrawiam i dziękuję!

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

wtorek, 19 lutego 2019

Astrofizyka dla zabieganych - ale czy na pewno?

Astrofizyka dla zabieganych

Nauka towarzyszy nam na co dzień, nic więc dziwnego, że także popkultura czerpie z niej pełnymi garściami. Dzięki takim serialom jak "The Big Bang Theory" możemy wejść w świat pochłoniętych przez popkulturę fizyków i choć liznąć wielkiej nauki w zabawnej odsłonie. Mamy także wiele programów dokumentalnych poświęconych odkrywaniu kosmosu, wyjaśnianiu zjawisk fizycznych czy chemicznych. Pokłosiem większego zainteresowania naukowymi tematami jest wciąż poszerzający się wybór publikacji książkowych. Po jedną z takich pozycji właśnie sięgnąłem i z przykrością stwierdziłem, że Astrofizyka dla zabieganych mnie nie porwała. Zapowiadało się zupełnie inaczej, a wyszło jak zwykle.

Neil deGrasse Tyson, astrofizyk i popularyzator nauki, w telegraficznym skrócie stara się streścić cały ten szmat czasu, który minął od Wielkiego Wybuchu do uformowania się świata takim, jakim znamy go dziś. Zgrabnie opisuje wszystkie procesy towarzyszące temu niezwykłemu wydarzeniu bez precedensu. Wiele jest o formowaniu się i budowie planet oraz gwiazd, o strukturze wszechświata i procesach nim kierujących. Nie zapomina oczywiście o ludziach, dzięki którym mamy te cenne informacje pozwalające naszemu gatunkowi rozwijać się i wciąż marzyć o odległych  międzygwiezdnych podróżach. Uświadamia jak ważnymi dziedzinami są matematyka, chemia i fizyka, bez których poznania nie moglibyśmy nawet pomarzyć o dzisiejszych osiągnięciach. W nielicznych, ale jednak pojawiających się fragmentach, odnosi zjawiska, wydałoby się tak odległe od naszej codzienności, do spraw zupełnie przyziemnych. 

I w zasadzie tyle. Pomimo przystępnej formy i nieobciążającego nadmiernie umysłu języka nie za wiele mi w głowie z lektury zostało. Temat pozostał dla mnie tak samo abstrakcyjny jak przed lekturą książki deGrasse Tysona. Ani razu podczas czytania nie prostowałem się w fotelu podekscytowany z głośnym westchnieniem, myśląc jakie to wszystko fantastycznie porywające. Jakie to doniosłe i wspaniałe. Zamiast tego krzywiłem się wertując kolejne strony, na których pojawiały się zupełnie nietrafiające do mnie, nieśmieszne żarty autora. Może dla fizyków teoretycznych albo astrofizyków były śmieszne, ale dla mnie nie. I jak potrafią porwać mnie takie tematy, jak rozpalić do rozmyślań i marzeń to mało kto wie, ale Astrofizyka dla zabieganych nie trafia do mojej wrażliwości zupełnie. Myślę jednak, że dla pasjonatów to kolejna ciekawa pozycja, ja zwyczajnie wolę grzebać w przeszłości niż wybiegać w przyszłość, tyle.

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku ;)

INFO
Autor: Neil deGrasse Tyson
Tytuł: "Astrofizyka dla zabieganych"
Wyd.: Insignis, Kraków 2017
Il.str.: 208
Cena: 29,99 zł

czwartek, 14 lutego 2019

Królestwo w ogniu - Starcie Królów George R.R Martin

Starcie królów George R.R. Martin

Sięgając po książki, będące częścią jakiegoś większego cyklu, mimowolnie nastawiamy się na poznanie losów bohaterów od a do z, nawet jeśli historia zawarta w poszczególnych odsłonach nie jest jeszcze zamknięta.  Kontynuując swoją przygodę z bohaterami George'a R.R. Martina, zaraz po lekturze Gry o tron, sięgnąłem po drugą część sagi o wielkich rodach Westeros. Mój apetyt został rozbudzony, a Starcie królów niestety nie zaspokoiło go.

Zarysowanie fabuły dzieła, podzielnego na rozdziały opisujące losy poszczególnych bohaterów, którzy rozsiani są po całym Westeros, to rzecz niezwykle trudna, dlatego też ograniczę się do wątków dla mnie najważniejszych. Oczywiście unikam spojlerów jak mogę, by nie zepsuć czytelnikowi odkrywania strona po stronę kolejnych tajemnic ;) 

Po dramatycznych wydarzeniach poprzedniej części otrzymujemy kolejną ich porcję. Daenerys, podróżując po odległych krainach dociera do wspaniałego miasta Qarthu, gdzie gości u kupca Xaro Xhoan Daxosa. To niepoczciwy człowiek mający swoje plany co do smoków Daenerys. Wojna w Siedmiu Królestwach rozkręca się. Do pogrążonego w smutku Winterfell przybywają Jojen i Meere Reed, rodzeństwo szybko nawiązuje niezwykłą relację z Branem. Niebawem okaże się, że Starkowie padną ofiarą kolejnej okrutnej zdrady, a przyjaźń z rodzeństwem Reedów będzie na wagę złota. Stannis Baratheon wyrusza do Królewskiej Przystani wraz ze swoją armią, towarzyszy mu tajemnicza kapłanka Pana Światła R'hllora. Zanim jednak Stannis dotrze na miejsce będzie musiał stoczyć bój z bratem Renlym posiadającym potężne siły. Na pogrążającym się coraz bardziej w fermencie dworze młodego króla Joffreya Lannistera rozgrywa się dramat poniżanej i gnębionej Sansy Stark. Rodzeństwo Tyrion i Cersei Lannister  potajemnie walczy o jak największe wpływy na losy rozpadającego się królestwa. A wszystko to w mieście szykującym się do oblężenia, mieście którego lud cierpi niedostatki żywności i jest coraz bardziej zmęczony niepokojem jaki zapanował. Z rozkazu Królewskiego Namiestnika, którym teraz jest Tyrion, wszyscy kowale przygotowują ogromny łańcuch...

Stylistycznie Starcie królów jest tożsame z poprzednią częścią Sagi lodu i ognia. Nie czułem, że jest to kolejna cześć cyklu, a wręcz miałem wrażenie, że nadal czytam Grę o tron, z tym małym zastrzeżeniem, że cześć bohaterów, z wiadomych względów, została zastąpiona innymi. Wątki Davosa czy Aryi pozwalały mi spojrzeć na ten wielki konflikt z perspektywy postaci nie mających bezpośredniego wpływu na akcje, ale będącymi dla niej niezwykle istotnymi. Nie otrzymałem tego na co najbardziej liczyłem - bardziej szczegółowych informacji na temat Westeros, jego historii, mitologii czy religii, choć jakieś strzępy zostały przemycone. Martin skupia się na bohaterach i wydarzeniach będących ich udziałem. Starcie królów emocjami stoi. Mało jest jednak chwil satysfakcjonujących, częściej odczuwałem nieprzyjemny niepokój irytację, a szczyt tychże osiągałem w rozdziałach, w których wiódł prym Theon Greyjoy - dawno żadna postać nie budziła u mnie takiej odrazy! Nie zmienia to postaci rzeczy, że z zaciekawieniem śledziłem poczynania Tyriona, Daenerys czy Aryi Stark. Pewnie gdybym obryzgał paznokcie do miałbym paluchy ogryzione do kości.

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku ;)

INFO
Autor: George R.R. Martin
Tytuł: "Starcie królów" 
Wyd.: Zysk i S-ka, Poznań 2000
Il.str.: 928
Cena: 49 zł

sobota, 9 lutego 2019

Kapitularz zagrożony

Diuna: Kapitularz

Wszystko kiedyś się kończy, dni i lata przemijają zostawiając w naszej pamięci jedynie projekcje chwil, które odeszły. Także literatura podlega temu prawu i przychodzi taki czas, że musimy pożegnać się z ulubionymi bohaterami. Co prawda Kapitularz Diuną ma swoją kontynuację w kolejnych odsłonach cyklu, jest jednak ostatnią częścią sagi, napisaną przez Franka Herberta.

W Starym Imperium wrze. Czcigodne Macierze pogrążają w ogniu wojny kolejne światy bezwzględnie eliminując swoich oponentów. Nie wahają się przy tym niszczyć całych planet, zabijać miliardów istnień. Kolejne światy padają. W tym konflikcie liczy się już tylko Zakon Żeński Bene Gesserit - inne, potężne niegdyś frakcje jak chociażby Tleilaxanie zostały zniszczone przez bezwzględne kobiety o pomarańczowych oczach. Na czele zakonu stanęła Darwi Odrade, potomkini rodu Atrydów, która z planety Kapitularz, będącej najważniejszą z planet Bene Gesserit, dowodzi podległymi siłami stawiającymi opór Czcigodnym Macierzom. Trwają usilne prace nad przemianą Kapitularza w pustynną planetę podobną do zniszczonej Diuny, odpowiednią dla życia czerwi, mających produkować melanż. Kolejne statki kosmiczne udają się w odległą przestrzeń co ma uchronić Bene Gesserit przez całkowitą zagładą w przypadku przegranej wojny. Odrade, zdając sobie sprawę z potęgi Czcigodnych Macierzy, chce uczynić jedną z nich Bene Gesserit, by w ten sposób dokonać fuzji najlepszych cech obu zgromadzeń. Murbella, jedyna pojmana Czcigodna Macierz, uwięziona wraz Duncanem Idaho oraz ostatnim tleilaxańskim mistrzem na pokładzie międzygwiezdnego statku zakotwiczonego na Kapitularzu, nie jest przeciwnikiem łatwym do złamania... Królowa Pająk, jak nazywana jest przywódczyni Czcigodnych Macierzy, nie ustaje w staraniach, by odnaleźć Kapitularz i zniszczyć go.

Przetasowanie sił, do jakiego dochodzi w Kapitularzu Diuną, jest niezwykle spektakularne. Frank Herbert zrobił wszystko, by przekonać czytelnika o  niezwykłej wadze konfliktu ogarniającego galaktykę. Stawką jest przetrwanie resztek pielęgnowanego przez wieki świata znanego z poprzednich części cyklu. Czcigodne Macierze są przeciwnikiem działającym bez pardonu, pozbawionym skrupułów uosobieniem czystej zagłady. Bene Gesserit stawiając im opór przeradzają się w obrończynie uporządkowanego świata, w którym jest miejsce na piękno i rozwój. Są zupełnym przeciwieństwem oszalałych z nienawiści Macierzy. Kapitularz Diuną czytałem z zapartym tchem, a kolejne rozdziały przynosiły nieoczywiste rozwiązania, niszcząc przy tym poukładany już wcześniej scenariusz. Wielka to sztuka wciąż czytelnika zaskakiwać, powodować, by pogrążał się w lekturze, a Frank Herbert czyni to bez trudu. Najgorsze jest chyba to, że podobnie do George'a R.R. Martina, nie oszczędza swoich bohaterów i kilka razy serduszko mi pękło rozpadając się na miliony kawałków. 

Napisałem we wstępie, że jest to ostatnia napisana przez Herberta cześć cyklu, niestety śmierć nie pozwoliła dokończyć mu dzieła. Z pozostawionych notatek jego syn Briana Herbert, wespół z Kevinem J. Andersonem, napisał kontynuację i zwieńczenie cyklu, jednak nie śpieszy mi się, aby sięgnąć po Łowców Diuny. Chce jak najdłużej cieszyć się w pamięci doskonałym stylem Franka Herberta, jego przenikliwością w opisywaniu religii, polityki czy historii stworzonego przez siebie świata, w którym można odnaleźć wiele analogii do naszej rzeczywistości.

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku ;)

INFO
Autor: Frank Herbert
Tytuł: "Kapitularz Diuną"
Seria: Kroniki Diuny VI
Wyd.: Rebis, Poznań 2017
Il.str.: 568
Cena: 55,90 zł

środa, 6 lutego 2019

O świętowaniu w Rzymie słów kilka

Orgia

Przywołując czasy dawno minione skazani jesteśmy na relacje, często nieobiektywne i pełne konfabulacji, w których prawda miesza się z fikcją w dość niejasnych proporcjach. Te półprawdy i zmyślenia, tak barwne i pociągające, były i nadal są chętnie powielane.  My chcemy orgii!!! Jak świętowali starożytni Rzymianie to książka naświetlająca obyczaje panujące w Imperium Romanum.


Cornelius Hartz wprowadza czytelnika w przebogaty kalendarz świąt rzymskich, które nierozerwalnie powiązane były z ówczesną państwowością. Zaznaczyć trzeba mocno i wyraźnie, że coś takiego jak rozdział państwa od religii nie istniało, że wiara w bogów była ważną częścią aparatu władzy. Wysoko postawieni urzędnicy często pełnili równocześnie funkcje kapłanów biorąc czynny udział w obrzędach religijnych. Świętowanie jednak to nie tylko państwowe uroczystości, ale także zabawy w domowym zaciszu, przebogate uczty suto zakrapiane winem oraz tytułowe orgie. Kwestia seksualnych ekscesów, tak mocno wyolbrzymiona we współczesnym postrzeganiu historii Imperium Rzymskiego i powodów jego upadku, w zasadzie nie stanowi głównego tematu publikacji, jest tylko pretekstem do podjęcia kwestii obyczajów panujących w dawnych wiekach. Hartz porusza również temat funkcjonowania tawern, różnej maści szynków, jak i domów publicznych. Powołuje się na źródła historyczne, nie traktuje ich bezkrytycznie jak wiernego zapisu ówczesnych wydarzeń, uczula czytelnika, że zasadniczo większość relacji jest wyolbrzymiona i oparta na fantazji autora danego przekazu. 

Ta niewielka książka, licząca trochę ponad 200 stron, jest jednym z głosów w dyskusji na temat zmian zachodzących w obyczajowości na przestrzeni wieków, ale także postrzegania wiarygodności przekazów z epoki. Szkoda, że temat został potraktowany dość powierzchownie. Autor sygnalizuje pewne kwestie, dokonuje próby krytycznego spojrzenia na historyczne przekazy opisujące życie zwykłych rzymian oraz cesarzy jak Tyberiusz czy Kaligula, których to, głownie dzięki popkulturze, znamy jako rozpustnych dewiantów. Czegoś tu zabrakło, wydaje mi się, że temat zasługuje na bardziej dogłębne badanie. Nie po raz pierwszy to napisze, ale My chcemy orgii!!! Jak świętowali starożytni Rzymianie jest kolejną publikacją stanowiącą jedynie przyczynek do dalszych badań poruszanego tematu. 

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku ;)

INFO
Autor: Cornelius Hartz
Tytuł: "My chcemy orgii!!! Jak świętowali starożytni Rzymianie"
Wyd.: Bellona, Warszawa 2017
Il.str.: 224
Cena: 36,90 zł

niedziela, 3 lutego 2019

Hipolit i Arycja - Opera Rara 2019

Hipolit i Arycja - Opera Rara 2019

Częste dowołania w sztuce do motywów antycznych, do mitów i legend, nie są niczym niezwykłym. mamy na pęczki tego w malarstwie, w literaturze, ale i muzyce - przeważnie klasycznej. Jako że tematykę tę wyjątkowo lubię z wielkim uradowaniem przyjąłem fakt, iż podczas tegorocznej edycji festiwalu Opera Rara jednym z wystawionych dzieł będzie barokowa tragedia liryczna "Hippolyte et Aricie" autorstwa Jean-Philippe'a Rameau. 

Za sprawą kompozytora przenosimy się w mityczne czasy panowania bogów i herosów.  Stajemy się świadkami miłosnych perypetii Hipolita (swoimi wokalnymi umiejętnościami pochwalił się Eamon Mulhall), syna Tezeusza (postać mitycznego herosa doskonale oddał Jerzy Butryn), i księżniczki Arycji (piękna i utalentowana Nika Gorič) mającej zostać kapłanką Diany (Sylwia Olszyńska). Początkowo Hipolit próbuje zniechęcić do siebie dziewczynę jednak w końcu dochodzi do wyznania miłości spragnionych kochanków. Niestety są oni na celowniku macochy Hipolita - Fedry (charyzmatyczna Michaela Selinger urzekła publiczność swoją wręcz posągową kreacją tej postaci), która potajemnie kocha się w swoim pasierbie. Kolejne sploty okoliczności prowadzą bohaterów ku dramatycznym wydarzeniom. Tezeusz wyrusza do Hadesu rządzonego przez Plutona (Łukasz Klimczak oddał swoim głosem potęgę tej postaci), by odnaleźć Persefonę - przekonana o jego śmierci Fedra wyznaje miłość Hipolitowi...

Jak możemy się domyślić sploty okoliczności, typowe dla antycznych tragedii, doprowadzają postacie opowieści do dramatycznych chwil. Innymi uczestnikami tych wydarzeń są Merkury (Aleksander Kunach), Neptun (Piotr Kwinta) oraz Trzy Parki (Michał Czerniwaski, Piotr Windak i Przemysław Bałka, szalenie interesujące wokalnie trio). Powinności wobec bogów, królestwa i rodziny stają na przeszkodzie miłości. Kapryśna strzała Amora nie po raz pierwszy doprowadza do przykrych życiowych zakrętów, którym nie każdy z bohaterów jest w stanie się oprzeć.

Inscenizacja, zaprezentowana na deskach Centrum Kongresowego ICE, w swojej prostocie, jak mniemam, miała oddać pełnię uczuć i dramatu Hipolita i Arycji, a także Tezeusza i jego żony Fedry. Nie zobaczyliśmy mitycznych krain czy wspaniałych królewskich komnat, nie mogliśmy odczuć bezmiaru lęku panującego w piekle - otrzymaliśmy metaforyczne przestrzenie, w których światło i szczątkowa scenografia nie odciąga uwagi od bohaterów i muzyki. Przyznam szczerze, że na początku byłem zawiedziony, miałem ochotę na iście barkowy przepych, ale po chwili przejąłem świat zaprezentowany na scenie z zadowoleniem. Także kostiumy, chwilami przywodzące na myśl Marca Spectora z komiksu Moon Knight, spełniły swoją rolę. Ten wspaniały kontrast ubranej w czerwień Fedry z Arycją w zwiewnej granatowej sukni, piękne!

Krakowska Orkiestra Festiwalowa pod kierownictwem Marka Toporowskiego wykonała świetną robotę. Utwór Rameau w ich wykonaniu był dynamiczny, ale i poruszający. Wszystko wybrzmiało bez przesadnego patosu. Soliści, a także Chór Capelli Cracoviensis stworzyli przekonującą całość, w której każdy fragment układanki do siebie pasuje, w zasadzie nie znalazłem tutaj słabego elementu.

Co innego choreografia będąca chwilami irytująco niezrozumiałą. Zupełnie nie wiem czemu miała służyć gestykulacja Arycji przywodząca na myśl osobę z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi. Zupełnie zbijało to z tropu, wolałem spoglądać na orkiestrę niż na wymachującą rękami, świetnie śpiewająca, solistkę. Ale to taka jedna, mała kropla dziegciu. 

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku ;)

INFO
Kompozytor: Jean-Philippe Rameau
Libretto: Simon-Joseph Pellegrin
Tytuł: "Hippolyte et Aricie"
Reżyseria i scenografia: Sjaron Minailo
Choreografia: Eryk Makohon
Kierownictwo muzyczne: Marek Toporowski

sobota, 2 lutego 2019

Przekleństwo Żelaznego Tronu

Game of thrones

Przyznaje bez bicia, że za lekturę, budzącej wiele emocji Gry o tron, zabrałem się nieśpiesznie. Przez lata słyszałem o serialu produkowanym przez HBO, o kolejnych zgonach polubionych przez publikę bohaterów, porażającej brutalności i ciekawej fabule pełnej zwrotów akcji, ale sam nie byłem gotowy wejść w świat fantazji Georga R. R. Martina. Niebawem nastąpi wyczekiwana przez fanów premiera ostatniego sezonu "Gry o tron", serialu który już wyprzedził fabularnie książkową twórczość Martina (ku wielkiemu niezadowoleniu fanów jego pisarstwa), złamałem się więc i podjąłem wyzwanie zapoznania się z perypetiami wielkich rodów Siedmiu Królestw Westeros, nie żałuję.  

Do Winterfell, położonego w odległej krainie na północy Siedmiu Królestw, rządzonego od tysięcy lat przez prawy i honorowy ród Starków, przybywa król Robert Baratheon, towarzyszy mu jego dwór z piękną żoną Cersei Lannister na czele. W orszaku znajdują się także dzieci króla oraz bracia królowej - karzeł Tyrion i Jaime zwany Królobójcą. Król Robert niegdyś walczył u boku Eddarda Starka w wojnie przeciw szalonemu królowi Aerysowi II Targaryenowi, którego ostatecznie obalił i objął po nim panowanie. Wizyta ta jednak nie ma nic z kurtuazyjnych odwiedzin starego druha i przyjaciela lecz niesie ze sobą poważną propozycję -  Królewski Namiestnik Jon Arryn nie żyje, a Eddard ma go zastąpić, ku swojemu wielkiemu niezadowoleniu. Za śmiercią poprzedniego Królewskiego Namiestnika kryje się mroczna tajemnica, którą Stark zamierza zbadać za namową swojej żony Cathelyn. Wkrótce wyrusza do Królewskiej Przystani, by objąć urząd. Towarzyszą mu córki Sansa i niepokorna Arya. W Winterfell pozostawia żonę oraz synów Robba, Brana, Rickona. Jego syn z nieprawego łoża Jon Snow również opuszcza rodową siedzibę Starków, udaje się na Mur, by tam pełnić służbę w Nocnej Straży. 

Zderzenie z działającymi po kryjomu siłami pozbawionymi twarzy i honoru będzie wyjątkowo trudne, a brzemię tajemnic Królewskiej Przystani niezwykle ciężkie. Eddard szybko staje do konfrontacji, stawką jest życie obecnego króla oraz jego samego - o pokoju w Siedmiu Królestwach nie wspominając. Czy jednak honorowy Stark może polegać na sojusznikach pokroju mistrza szpiegowskich zagrywek Varysa Pająka i Lorda Petyra Baelisha? A! Bo to też istotne! Zupełnie obok pałacowych rozgrywek i gęstej atmosfery panującej na dworze zapijaczonego Roberta, w odległych krainach za Wąskim Morzem rodzeństwo Viserys i Daenerys Targaryen, potomkowie obalonego króla, szukają sposobu na zdobycie armii i odzyskanie utraconego przed laty tronu...

Literacko nie jest to wielkie pisarstwo cieszące odbiorcę fantastycznym stylem i zdaniami zapadającymi na zawsze w pamięć. Powiedziałbym raczej, że Martin swoim stylem doskonale dopasował się do opisywanego świata Siedmiu Królestw. Nie jest to świat, w którym łatwo żyć. Pełno w nim brutalności, trwogi i smutku. Rządzi przemoc i tylko nieliczne wyjątki sprawiają, że w ogóle da się jakoś egzystować. Nie przeszkadza to jednak w lekturze, wręcz przeciwnie czyta się to  bardzo dobrze. Martin zbudował wielowątkową, pełną intryg i zwrotów akcji opowieść, która angażuje odbiorce. Postacie przewijające się na kartach powieści są pełnokrwiste, niepozbawione ludzkich sprzeczności i wad, próżno tu szukać wyidealizowanych posągowych herosów. Losy bohaterów przeplatają się, poznajemy racje każdej ze stron, ich motywacje są klarowne, znamy stawkę tej niebezpiecznej gry i podświadomie zaczynamy kibicować, którejś ze stron. Przynajmniej ja tak miałem, choć nauczony opowieściami zagorzałych fanów, staram się nie przywiązywać do bohaterów bo ich los jest niepewny. George R. R. Martin nie oszczędza tworzonych przez siebie postaci, dodaje to całości pikanterii, w dodatku doskonale oddaje realia świata, w którym zdrada i niepewne sojusze są na porządku dziennym.

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku ;)

INFO
Autor: George R. R. Martin
Tytuł: "Gra o tron"
Wyd.: Zysk i S-ka, Poznań 2011
Il.str.: 844
Cena: 59 zł

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...