czwartek, 27 lutego 2020

Star Wars Komiks - Bunt na Kalamarze

Star Wars Komiks

Oglądając filmową sagę "Gwiezdnych wojen" często natrafiamy na fabularne luki i uproszczenia. Wiele spraw zostaje całkowicie przemilczanych dając tym samym pole do rozwijania uniwersum w książkach i komiksach. Bunt na Kalamarze, pierwsze w tym roku wydanie magazynu "Star Wars Komiks", to kolejna mała "łatka" pozwalająca lepiej zrozumieć filmowe wydarzenia.

Gwiazda Śmierci została zniszczona, nie oznacza to jednak zakończenia wojny. Księżniczka Leia nie ustaje w staraniach mających na celu powiększenie zasobów militarnych Sojuszu Rebeliantów. Kluczowym wydaje się zdobycie statków wchodzących obecnie w skład Kalamariańskiej Imperialnej Floty Handlowej. Nie od dziś wiadomo, że jest ona wyjątkowo dobrze wyposażona. Przejecie jej w otwartej bitwie nie wchodzi w grę, sami Kalamarianie będący pod przywództwem regenta zastępującego porwanego króla, z obawy o swój lud, nie chcą przekazać floty rebelii. Leia, wraz z Hanem i Luke'em, udają się z misją mającą na celu odbicie z rąk Imperium króla Kalamara Lee-Chara, aby tego dokonać muszą porwać imperialnego Moffa. 

Historia przedstawiona w bieżącym zeszycie magazynu nawiązuje do wydarzeń z komiksu Płonące wody, rzuca światło na sposób w jaki rebeliancka flota wzbogaciła się o kalamariańskie statki kosmiczne. Dowiadujemy się także o kolejnych podłościach Imperium zupełnie nieszanującego królewskich tytułów i nieliczącego się z prawami więzionych przez siebie istot. Fortel ze zmiennokształtną istotą jest przezabawny, ociera się o pastisz, a droidy C-3PO i R2-D2 ogrywają w nim całkiem fajną rolę. Nie zabrakło kosmicznych starć, strzelanin oraz gorzkich rozczarowań z jakimi muszą ponownie mierzyć się bohaterowie. Po za stylem rysowania postaci ludzi, które wyglądają jak gumowe lalki, nie mam specjalnych zastrzeżeń - razi mnie to jak wyglądają Han, Luke czy Leia, ale to taka moja osobista przypadłość. Przyjęty sposób ilustrowania opowieści sprawdza się w przypadku obcych istot, potworów i innych obiektów. Nawet przyznam, że statki kosmiczne są ciekawie i szczegółowo rysowane, cieszy to oko.

To byłoby na tyle, pierwszy tegoroczny zeszyt "Star Wars Komiks" można uznać za udany, szkoda, że na następny przyjdzie nam poczekać aż do 8 maja! Zmiana częstotliwości ukazywania się magazynu to kolejna, po braku publikacji kilku kluczowych pozycji książkowych dotyczących filmu "Skywalker. Odrodzenie", przykra niespodzianka z jaką przyjdzie nam się w tym roku pogodzić.

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

INFO
Scenariusz: Kieron Gillen
Ilustracje: Salvador Larroca
Tytuł: "Star Wars Komiks - Bunt na Kalamarze. 1/2020"
Wyd.: Egmont, Warszawa 2020
Il.str.: 132
Cena: 19,99 zł

poniedziałek, 24 lutego 2020

Słowiańskie mity na nowo odkryte

Mitologia słowiańska

W naszym kręgu kulturowym stosunkowo powszechna jest znajomość mitologii Greków i Rzymian. Nic w tym dziwnego, w szkole się sporo na ten temat mówi, twórcy popkultury również dokładają tu swoją cegiełkę przedstawiając coraz to nowe interpretacje klasycznych historii. Mitologia słowiańska nie miała tyle szczęścia i w zasadzie pomijana w szklonej edukacji, systematycznie wymazywana ze świadomości znikała. Ale czasy się odmieniły, powstają coraz to nowe publikacje omawiające temat wierzeń dawnych Słowian, jedną z nich jest Mitologia słowiańska Jakuba Bobrowskiego i Mateusza Wrony.

Mitologia Słowian, za sprawą chociażby sukcesu trzech odsłon gry "Wiedźmin", a także serialu opartego na wiedźmińskiej sadze Andrzeja Sapkowskiego, coraz częściej gości w naszych domach. Setki lat chrystianizacji, brak źródeł pisanych spowodował jednak, że to co mamy jest często tylko wyobrażeniem na jej temat, pewnego rodzaju interpretacją powstałą ze szczątków historii ocalałych jakimś cudem w pamięci naszych babć i dziadków. Część słowiańskich obyczajów zaadoptowana została na poczet religii katolickiej, ślad przetrwał także w języku potocznym - kiedy mówimy o doli czy jej braku albo  nazywamy kogoś  "lelum polelum" - nieświadomie, ale jednak odwołujemy się do dawnych bóstw. Ja sam pamiętam jak babcia opowiadała o wodnikach czy boginkach, a nawet starej zielarce odczyniającej na wsi uroki. 

Z dużym zaciekawieniem przeczytałem Mitologie słowiańską mając na uwadze, że przedstawione opowieści o Perunie i Welesie, powstaniu świata i człowieka, a także o biesach takich jak wodnik, południca czy strzyga to pewna forma interpretacji tych źródeł, do których udało się autorom dotrzeć.  Nie umniejsza to w ogóle całości książki bo w stosunkowo niewielkim dziele zawarli wiele interesujących opowieści. Możemy sobie tylko wyobrażać, że zaprezentowana teogonia czy mit antropogeniczny to jedynie skromny ułamek tego co na temat bogów i ludzi mówili przodkowie i z żalem rozmyślać nad całą resztą, utraconą na zawsze. Nie sposób łatwo pogodzić się z tak skromnym panteonem bóstw czy bestiariuszem, które musiały być znacznie bogatsze. Rzecz nie wyczerpuje tematu, sygnalizuje pewne kwestie, które aż proszą się o rozwinięcie. Jest to kolejna cegiełka przybliżająca nas do zrozumienia duchowości ludów słowiańskich, naszych przodków żyjących wiele wieków przed nami. 

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

INFO
Autor: Jakub Bobrowski, Mateusz Wrona
Tytuł: "Mitologia słowiańska"
Wyd.: BOSZ, Olszanica 2019
Il.str.: 160
Cena: 39,90 zł

niedziela, 16 lutego 2020

Nieustraszony - tom 2!

Daredevil: Nieustraszony.

Jak wielu pewnie zauważyło moje wpisy nie mają charakteru newsowego. Częściej niż o nowościach można przeczytać u mnie o komiksach czy książkach mających premierę już jakiś czas temu. I tak też jest tym razem. Daredevil. Nieustraszony. Tom 2 na nasz rynek wydawniczy trafił w 2017 roku, przeleżał sobie u mnie, wraz z innymi komiksami, na półce w oczekiwaniu aż do teraz. Byłem zachwycony pierwszym tomem, a jak wypadł drugi?

Matt Murdock, będący cały czas pod obserwacją dziennikarzy oraz różnej maści zbirów, musi podjąć wyzwanie ponownego zdefiniowania swoje roli jako superbohatera. Proces to bolesny, pełen pułapek i nie zawsze oczywistych wyborów. Osoba, której wytoczył proces ginie w wyjątkowo brutalny sposób co tylko przysparza kolejnych pytań. Do starych wrogów dołączają nowi. Giną kolejni ludzie, a na ulicach Hell's Kitchen, za sprawą Owl'a, pojawia się narkotyk zapewniający krótkotrwałe zwiększenie ludzkich możliwości - każdy na chwilę może poczuć się jak superbohater. Przypadek sprawia, że także życie uczuciowe Matta komplikuje się. W nowojorskiej Hell's Kitchen wrze i bynajmniej nie za sprawą Gordona Ramsay'a, ale próby powrotu na szczyt Wilsona Fiska powoli odzyskującego wpływy w przestępczym półświatku. Fala zbrodni przelewa się przez miasto, a Kingpin nie jest jedynym graczem, na zyski z przestępczości w Kitchen ma chrapkę także yakuza.

To co prezentuje na kartach komiksu duet Bendis i Maleev idealnie trafia w moją wrażliwość.  Można by pomyśleć, że przygody faceta w kostiumie diabła będą przeznaczone dla młodego odbiorcy spragnionego łatwej rozrywki - w moim odczuciu to błąd. Poruszane przez autorów tematy,  problemy z jakimi boryka się Matt Murdock  - brutalna walka z przestępcami, ale i własną, pokiereszowaną psychiką - mogą odrzucić niewprawionego czytelnika.  Ilustracje Maleeva dalekie są od dziecięcej stylistyki, stonowane, brudne barwy, wszechogarniający mrok nie każdemu będą pasowały. Między scenariuszem, a jego graficznym przedstawieniem nie ma rozdźwięku, to wszystko tworzy spójną całość. Kiedy trzeba następuje zwolnienie akcji, by za chwilę przejść do dynamicznego popchnięcia jej do przodu. Opowieść niepozbawiona jest zwrotów akcji choć nie są one jakoś specjalnie szokujące, można nawet stwierdzić, że są naturalną konsekwencją przedstawianych wydarzeń.  

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

INFO
Tytuł: "Daredevil: Nieustraszony. Tom 2"
Scenariusz: Brian Bendis
Ilustracje: Alex Maleev
Wyd.: Egmont, Warszawa, 2017
Il.str.: 520
Cena: 119,99 zł

niedziela, 9 lutego 2020

Trwa walka zwaśnionych obozów

Turbopatriotyzm - Marcin Napiórkowski

Od jakiegoś już dłuższego czasu z ust polityków różnorodnej proweniencji padają górnolotne słowa o patriotyzmie, o wspaniałym polskim narodzie, słowa próbujące uczestnikom debaty publicznej wyznaczyć miejsce po dwóch stronach barykady. Każda ze stron chce udowodnić swoje racje wykazując jednocześnie, że to ona jest tą jedyną, której zwolennicy godni są miana patriotów i prawdziwych Polaków. Tę zawziętą walkę wziął na warsztat Marcin Napiórkowski w swojej książce Turbopatriotyzm.

W dużym uproszczeniu Napiórkowski analizuje bieżące wydarzenia polityczne pod kątem postrzegania narodu i patriotyzmu przez zwolenników prawicy, lewicy i liberałów. Zjawiska  zachodzące w sferze polskiej polityki, ale i kultury czy sztuki odnosi do szerszego, światowego kontekstu. Zaznacza, że to czego dziś jesteśmy świadkami od lat ma miejsce w innych krajach, chociażby w Wielkiej Brytanii, Francji czy Stanach Zjednoczonych. Zwraca uwagę jak niszowe, prawicowe organizacje posługą się metodami typowymi dla postępowej lewicy i liberałów w celu zjednywania sobie zwolenników i przejmowania wiodącej narracji w dyskursie publicznym. Jego podział na softpatriotyzm, którego symbolem stał się czekoladowy orzeł Bronisława Komorowskiego, i turbopatriotyzm cechujący się odwołaniami do bohaterskich czynów, polskiego mesjanizmu i umiłowania tradycji, uwypukla podział naszego społeczeństwa na dwa zwalczające się obozy. Obozy walczące w zasadzie o to samo z tą różnicą, że jeden spogląda w przyszłość szanując historię nie stawiając jej jednak na pierwszym miejscu (softpatriotyzm), a drugi tę historię gloryfikuje ciągle spogląda wstecz chcąc za  wszelka cenę stać na straży tradycji ignorując przyszłość (turbopatriotyzm).

Czytając Turbopatriotyzm z tyłu głowy miałem ciągle książkę Marii Janion Niesamowita Słowiańszczyzna. Fantazmaty literatury, która co prawda odnosi się do zupełnie innej materii, ale porusza w zasadzie te same nuty. Polska ciągle rozdarta jest między wschodem, a zachodem. Jesteśmy, jak mawiają politycy, sercem Europy i z jednej strony widać, że bliskie nam są zachodnie wartości, jednak równie często przejawiamy wschodnie ciągoty. Wymiana zdań między wschodem a zachodem, między soft a turbo patriotami nierzadko przybiera agresywną formę. O ile to bardziej nośne, szczególnie w dobie nowych mediów, jest stawianie mocnych tez, wypowiadanie kontrowersyjnych sądów czy obrażanie i wyśmiewanie swoich adwersarzy. Softpatriotyzm na tym polu wydaje się zupełnie bezbarwny w porównaniu z agresywną, dobitną retoryką turbopatriotów. Marcin Napiórkowski zupełnie na poważnie, bez niepotrzebnych drwin i złośliwości, z szacunkiem opisał turbopatriotyzm - choć sam nie stawia się w gronie jego zwolenników. No właśnie, przecież dyskusje można prowadzić w sposób kulturalny, argumentując swoje zdanie nie obrażając drugiej strony co jeszcze dla turbopatriotów nie jest takie oczywiste - choć coraz częstsze. 

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

INFO
Autor: Marcin Napiórkowski
Tytuł: "Turbopatriotyzm"
Wyd.: Czarne, Wołowiec 2019
Il.str.: 315
Cena: 39,90 zł

środa, 5 lutego 2020

James Bond świata Gwiezdnych wojen

Star Wars Legendy. Agent Imperium

Już niedługo do kin zawita najnowsza odsłona przygód agenta Jej Królewskiej Mości Jamesa Bonda, zanim to nastąpi będzie można odświeżyć sobie poprzednie filmy, a może i sięgnąć po publikacje inspirowane przygodami 007. O tym, że postać Bonda ma wielki wpływ na popkulturę nie muszę nikogo przekonywać, podobnie sprawa ma się z "Gwiezdnymi wojnami". A co gdyby połączyć te dwa uniwersa? Komiks Agent Imperium – Żelazne zaćmienie to opowieść osadzona w świecie "Gwiezdnych wojen" mocno inspirowana Bondem.

Imperium panuje niepodzielnie nad tysiącami planet, aby utrzymać swoje rządy szerzy technologiczny terror wysyłając tysiące żołnierzy i gwiezdnych niszczycieli w najodleglejsze zakątki galaktyki. Te otwarte działania to jednak nie wszystko, Imperium potrafi także działać bardziej skrycie - jego tajni agenci są wszędzie. Jednym z nich jest Jahan Cross, as wywiadu wyposażony w najnowocześniejsze gadżety przydatne podczas różnorodnych misji. Mężczyzna jest całkowicie oddany sprawie Imperium. Jego towarzyszką jest Inga, niezwykle przydatny, świetnie przygotowany do akcji robot o powabnych kształtach. Cross natrafia na ślad niezwykle groźnej intrygi mogącej zagrozić panowaniu Imperium. Udaje się do Sektora Korporacyjnego, aby zdobyć informacje na temat tajemniczego projektu "Żelazne zaćmienie".

Autorzy komiksu zadbali, aby wszystkie ulubione motywy z filmów o Bondzie znalazły się w ich dziele. Jahan Cross jest przystojny, bezczelny, często sięga po niestandardowe środki działania. Uwodzi kobiety w celu uzyskania informacji, niszczy gadżety przygotowane przez Experi-Tech - wydział technologiczny Imperialnego Wywiadu - który od razu przywodzi na myśl laboratorium charyzmatycznego Q. Także sama intryga łudząco przypomina te znane z filmów o 007. Gdzieś w tajemnym kompleksie superłotr - osoba, która dawno już została uznana za zmarłą - opracowuje technologie mającą pomóc mu dokonać zemsty, przejąć kontrolę nad światem, a ostatecznie zniszczyć go. Motywacje bohaterów oraz ich antagonistów są jasne od samego początku, autorzy nie bawią się w przedstawianie odcieni szarości, drobnych niuansów charakterologicznych, ten świat jest czarno-biały. Wszystko to doskonale znamy, poruszamy się po dawno już wydeptanych ścieżkach i w zasadzie tylko przez gwiezdnowojenny anturaż możemy uznać całą historię za fajną zabawę, a nawet za pastisz bondowskich motywów. 

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

INFO
Scenariusz: John Ostrander
Ilustracje: Stéphane Créty, Stéphane Roux
Tytuł: "Star Wars Legendy. Agent Imperium – Żelazne zaćmienie"
Wyd.: Egmont, Warszawa 2019
Il.str.: 120
Cena: 49,99 zł

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...