poniedziałek, 15 lutego 2021

Thrawn - Sojusze i nieoczywiste rozwiązania


Po lekturze pierwszej części, nowej kanonicznej trylogii Thrawna, z marszu zabrałem się za lekturę kolejnej odsłony jego przygód. A nieczęsto zdarza mi się od razu sięgać po kontynuację, zwykle muszę odpocząć i przemyśleć to co przygotował mi autor, ale nie tym razem. Zwyczajnie jest to tak świetne, że nie mogłem się oprzeć. Thrawn. Sojusze prezentuje podobnie wysoki poziom, a w dodatku daje nam porządną dawkę emocji. 

Przebywający na Coruscant Imperator Palpatine wzywa przed swoje oblicze wielkiego admirała Thrawna, na spotkaniu obecny jest również Darth Vader. Spotkanie na najwyższym imperialnym szczeblu nie należy do najłatwiejszych zważywszy na niedawną porażkę Thrawna w starciu z rebeliantami.  Nie to jednak jest przedmiotem spotkania, lecz misja niezwykłej natury, w którą muszą udać się na polecenie Palpatine'a Vader i Thrawn. W Nieznanych Regionach Imperator wyczuł potężne zakłócenia w Mocy - nie mogą być one zbagatelizowane. Imperator konieczne chce poznać ich naturę. Czyżby gdzieś w Nieznanych Regionach żyły jakieś niedobitki Jedi? Jakie prawdziwe motywy ma Darth Sidious wysyłając swojego ucznia, dawnego Jedi, w misję z błękitnoskórym admirałem? Niezwykłym zrządzeniem losu flagowy statek wielkiego admirała "Chimaera" trafia do świata przez niego już niegdyś odwiedzonego. Na planecie Batuu i sąsiedniej Mokivj, w czasach wojen klonów, splotły się interesy dwóch nieprzeciętnych osób - wysłannika Dynastii Chissów Thrawna i generała Jedi Anakina Skywalkera. Echa tamtej misji będą mocno oddziaływać na obu, tak różnych, bohaterów, a każdy z nich będzie walczył o utrzymanie swoich wpływów. 

Thrawn. Sojusze zaskoczyła mnie pozytywne pod kilkoma względami. Przede wszystkim całkiem przekonująco rozwija postacie Anakina Skywalkera i jego późniejszego wcielenia jako Dartha Vadera, a także samego admirała Thrawna. Nie oszukujmy się, pomimo faktu, iż w książce pojawiają się inne postacie, jak chociażby Padme, w fabule chodzi jedynie o relacje między wspomnianymi dwoma panami. Możemy głębiej sięgnąć w ich relacje, a pomaga w tym ukazanie pierwszego spotkania Chissa z Anakinem podczas misji mającej na celu odnalezienie zaginionej Padme. Vader całkowicie odrzuca dawną tożsamość przywołując dawne czasy jako "wspomnienia tamtego Jedi", człowieka nieżyjącego od lat, a pomimo to Thrawn daje wielokrotnie do zrozumienia, że wie z kim ma tak naprawdę do czynienia. Spięcia między zachowującym stoicki spokój Thrawnem, a ledwo hamującym gniew Mrocznym Lordem są elektryzujące. 

Także pod względem rozwoju uniwersum książka robi świetną robotę. Pokazuje konflikt zbrojny jako dramat cywili mimo woli uwikłanych w sprawy walczących ze sobą frakcji. Dowiadujemy się czegoś ciekawego o Dynastii Chissów, w której szeregach osoby czułe na Moc wykorzystywane są do nawigacji w przestrzeni kosmicznej - jest to też interesujące nawiązane do nawigatorów z serii książek Franka Herberta Kroniki Diuny. Poznajemy też nowe technologie oraz rasy obcych istot zamieszkujących Nieznane Regiony. Mamy szerszy wgląd na zamiary kanclerza Palpatine'a planującego z dużym wyprzedzeniem Rozkaz 66 co też powoduje gęsią skórkę. Sama książka Timothy'eg Zahna wydaje się również przygotowywać grunt pod wyjaśnienie braku wielkiego admirała Thrawna - nieocenionego stratega - podczas starć znanych z filmowej sagi. 

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

INFO
Autor: Timothy Zahn
Tytuł: "Star Wars Thrawn. Sojusze"
Wyd.: Uroboros, Warszawa 2020
Il.str.: 478
Cena: 39,99 zł

niedziela, 14 lutego 2021

Zapomniałem dodać...

Skupiony raczej na fantastycznych światach nie zawsze daję się namówić na przeczytanie czegoś zupełnie odmiennego. Owszem lubię powieści obyczajowe, ale nieczęsto mam na nie ochotę. Tym razem z mojej strefy komfortu pełnej smoków, elfów czy kosmicznych bitew wyrwała mnie powieść debiutującej autorki M.M. Macko - Zapomniałem dodać.

Utalentowany i szalenie przystojny dziennikarz Joseph wiedzie życie hedonisty nastawionego na zaspokajanie swoich pragnień. Jako współprowadzący topowego programu telewizyjnego cieszy się uznaniem publiki radośnie z tego korzystając. Zaliczając kolejne romanse i pijatyki Joseph tłumi swoje traumy z dzieciństwa. Wszystko zmienia się pewnego wydawałoby się zwyczajnego dnia, w którym to do redakcji przychodzi zaadresowany do Josepha list od wielbicielki. Jak możemy się spodziewać zaintrygowany Joseph podejmuje korespondencję z oczarowaną nim kobietą. W jego życiu zaczynają dziać się rzeczy, na które nie był gotowy. Odrzucający wartości Joseph musi zmierzyć się z konsekwencjami swoich życiowych wyborów, a rzeczywistość okaże się brutalniejsza niż poimprezowy kac.

Przyznam to z niemałym zdziwieniem, ale i podziwem dla autorki, że jej debiutancka powieść potrafiła mnie zainteresować sprytnymi kalkami fabularnymi znanymi z innych mediów - chwilami nieodparcie kojarzyło mi się to wszystko z serialem "Dotyk anioła" - jak i warsztatem, zwyczajnie chciało się zacząć kolejny rozdział. Czytałem już różne książki poczatkujących pisarzy i tym co zasługuje na dużą pochwałę jest na pewno swobodny język nieobarczony grzechem wszechobecnych przymiotników, tandetnych pseudoliterackich i z gruntu grafomańskich porównań. Także bohaterowie wydają się być całkiem przyzwoicie skonstruowani, nie porażają głupotą, nie są irytujący - czytałem już książkę, w której bohaterki były przerysowanymi idiotkami, tu tego nie ma.  Żałowałem jednak, że powieść potoczyła się w tym konkretnym kierunku, a lubiąc bardziej rozbudowane fabuły brakowało mi mocniejszego kopa, na którego autorkę zwyczajnie stać - nie zawsze bezpieczne rozwiązanie przyniesie pożądany efekt.  I pisze to jako czytelnik, który raczej nie sięga po publikacje o podjętej przez autorkę tematyce, a wręcz alergicznie na nie reagujący - szczególnie na częste odniesienia do wiary w Boga. Myślę, że to dla M.M. Macko dobry start - ciekawe co pokarze nam w przyszłości.

 Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

INFO
Autor: M.M. Macko
Tytuł: "Zapomniałem dodać"
Wyd.: WasPos, Warszawa 2021
Il.str.: 297
Cena: 38,90 zł

czwartek, 4 lutego 2021

Los dzieci Húrina

Zachęcony rewelacyjnym Upadkiem Gondolinu zabrałem się za inne wydania dzieł J. R. R. Tolkiena w opracowaniu jego syna Christophera, które wciąż przyćmione są sławą Władcy Pierścieni. Wielka to szkoda bo zasługują na taka sama atencję, a chwilami są nawet ciekawsze niż losy bohaterów Trzeciej Ery. Dziś kilka słów na temat Dzieci Húrina.

Walki z Morgothem, pragnącym zapanować nad całym Śródziemiem niszcząc wszystko co stworzyli znienawidzeni przez niego Valarwie, doprowadzają do śmierci wielu mężnych bohaterów, zarówno ludzi jak i elfów. Jeden z nich szczególnie Morgothowi obmierzły zostaje uwięziony, a jego ród zostaje przeklęty. Uwięziony w Angbandzie Húrin może jedynie przyglądać się rosnącej potędze mroku. Na ojczyznę Húrina wkrótce napadają najeźdźcy doprowadzając do upadku Dor-lóminu. Osamotniona Morwena, żona Húrina, wysyła swojego syna w podróż do królestwa elfów, córkę Niënor zatrzymuje przy sobie. Doriath ma być odtąd domem Túrina jednak na sprawą klątwy Morgotha życie mężczyzny staje się pasmem cierpień, opuszcza królestwo elfów stając się banitą uciekającym przed swoim przeznaczeniem. 

Opowieść to niezwykle smutna, ale i piękna. Czytając o losach bohaterów z góry skazanych na klęskę miałem przed oczami greckie tragedie Ajschylosa. Pełne nieszczęść i znoju, ale i czynów godnych wiecznej chwały. Życie Túrina syna bohaterskiego Húrina - człowieka znienawidzonego i przeklętego przez Władcę Ciemności Morgotha - to czas narastana mroku w Śródziemiu. Orkowie napadają ziemie zamieszkane przez ludzi i elfy wypierając ich z dawnych siedzib, niszcząc i grabiąc mając do pomocy ojca smoków Glaurunga. Tolkien opisuje wszystko niezwykle plastycznie i sugestywnie, dosłownie zatracałem się w lekturze choć poetycki język skłaniał bardziej do smakowania każdego zdania niż szybkiego mknięcia poprzez kolejne wydarzenia. Postacie wydają się pogrążone w jakimś amoku odbierającym im jasność osądu, skłaniającego do czynów nierozważnych, oczywiście czytelnik wie co stoi za takim ich postępowaniem co nie umniejsza wcale przyjemności z lektury. Może jedynie tytuły rozdziałów powinny zostać usunięte bo są wielkimi spojlerami zapowiadającymi co finalnie się wydarzy - taki mały zgrzyt jak dla mnie.  
 

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

INFO
Autor: J.R.R. Tolkien
Tytuł: "Dzieci Húrina. Pod redakcją Christophera Tolkiena"
Wyd.: Prószyński i S-ka, Warszawa 2018
Il.str.: 270
Cena: 44 zł

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...