wtorek, 16 kwietnia 2013

W odległej galaktyce atmosfera się zagęszcza

Niemalże jednym tchem przeczytałem drugą część serii Przeznaczenie Jedi zatytułowaną Omen i muszę przyznać, że robi się coraz bardziej ciekawie. Książka, napisana przez Christie Golden, odkrywa przed czytelnikami kolejne rozdziały podroży Luke'a Skywalkera i jego syna Bena przez galaktykę w poszukiwaniu przyczyn przejścia na ciemną stronę Mocy Jacena Solo. Podczas gdy Mistrz Jedi wraz z potomkiem zgłębiają tajniki Mocy na Curuscant Zakon Jedi przeżywa kryzys. Kolejni rycerze zapadają na dziwną chorobę powodującą, że wszędzie widzą sobowtóry znanych im osób. Popadający w paranoje Jedi staja się obiektem holoentowych (HoloNet to międzyplanetarna sieć   telekomunikacyjna) wiadomości i programów oraz prowokują do zaostrzenia polityki wobec Zakonu przywódczynię Sojuszu Galaktycznego admirał Daalę. Wszystko to przeplatane jest retrospektywnymi rozdziałami wprost z planety zamieszkanej przez tajemnicze, jeszcze nieznane naszym bohaterom, plemię Sithów. Z tym też związany jest tytuł, bo sam "Omen" to pradawny statek wspomnianych już tajemniczych Sithów. Nieuchronnie zbliża się kolejna konfrontacja zwaśnionych obozów, których racje są nie do pogodzenia. Sithańscy lordowie wyczuwają obecność Mistrza Skywalkera i postanawiają go zniszczyć. Szykuje się kolejna czystka Zakonu Jedi. Zagrożenie ze strony Sithów jest równie realne jak to płynące ze strony admirał Daali. 
Omen, co mnie ucieszyło, jest napisany zupełnie innym stylem niż Wygnaniec. Autorka  nie stara się naśladować stylu autora poprzedniej części i przedstawia wydarzenia w sposób ciekawy, ale momentami niepewny. Prowadzi bohaterów przyjętą przez pomysłodawców serii ścieżką jednocześnie nadając im nowego kolorytu. Lubie te odniesienia do zdarzeń znanych z filmowej sagi i pod tym względem także się nie zawiodłem. Szkoda, że książka była taka krótka, na szczęście jeszcze siedem tomów tej historii przede mną. 

INFO
Autor: Christie Golden
Tytuł: "Przeznaczenie Jedi II - Omen"
Wyd.: Warszawa, Amber 2011
Il.str.: 304
Cena: 32,80

czwartek, 11 kwietnia 2013

Koniec (mojej) męki

To prawda, że z własnej, nieprzymuszonej woli sięgnąłem po pierwszą jak i kolejne księgi Pamiętników Wampirów, które wyszły spod pióra L.J. Smith - autorki lubiącej, kiedy czytelnicy do niej piszą. Nie skłamię pisząc, że nikt nie stał nade mną ze skórzanym pejczem pilnując czy pilnie studiuje losy ślicznej, ale głupiej Eleny i dwóch braci-wampirów. Lepszy dotyk skórzanego pejcza na plecach niż lasowanie sobie mózgu książką autorki, która "jest najszczęśliwsza, siedząc przy ogniu trzaskającym w kominku w swoim domku w Point Reyes". Przeczytałem i dziękuje bardzo za kolejne części, nawet te napisane przez ghostwriterów. Nie chce nawet za darmo! Swoją drogą widać, że nawet L.J. Smith, zapraszająca na swoją zaktualizowana stronę www, zmęczyła się Eleną, Stefano i Damonem skoro inne części napisał anonimowy ghostwriter.
Czwarta księga jest kontynuacją wątków podjętych w dwóch poprzednich odsłonach Pamiętników... W Fells Church opętani ludzie zmierzają ku zagładzie, Elena wraz ze Stefano i Damonem muszą ponownie udać się do Mrocznych Wymiarów, by ostatecznie rozwiązać kwestie diabelnych kitsune. Okazuje się, że  niebezpieczeństwo jest bliżej niż im się wydaje. Kitsune są tylko pionkami w grze rozgrywanej przez tajemniczą japońską kapłankę. Nie zgadniecie kto tą złowrogą istotą jest. Mroczne sekrety  innych bohaterów także wychodzą na jaw jak np. ten: okazuje się, że Meredith ma brata bliźniaka, którego porwał niemiec-wampir Klaus, w dodatku dziewczyna jest łowcą wampirów i potrzebuje do przeżycia krwi. Rodzice tłumaczą jej, że wystarczały małe ilości dlatego też na ich stole przynajmniej raz w tygodniu gościła kaszanka. Koszmarny absurd, ale cóż. To jednak nie koniec tych farfocli wyobraźni L.J. Smith. Damon uwodzi wampirzą arystokratkę, aby ta przemieniła go w wampira (przez przypadek przestał nim być w księdze trzeciej, ku swojej wielkiej rozpaczy). I tak toczy się akcja raz wartko, raz nieśpiesznie. W miasteczku dramatyczne sceny, pani Flowers stacza bój na śmierć i życie z lisią kapłanką podczas gdy Elena i Stefano wraz z Damonem ścierają się z wielkim drzewem i kitsune. Sama końcówka rozgrywająca się w czymś na kształt boskiego sądu, w którym wyrok wyda nie sędzia Anna Maria Wesołowska, a trzy niby kreskówkowe Atomówki Bójka, Bajka i Brawurka, niebiańskie strażniczki blondynka, brunetka i oczywiście rudowłosa, to jakaś paranoja i farsa. 
I tak z opadającym na ciało Damona ożywczym popiołem, pochodzącym wprost ze zniszczonego drzewa i ogromnej kuli mocy, z szelestem przewracanej ostatniej strony powieści zakończyłem kolejny etap czytelniczej wędrówki zarówno poprzez książki odpowiadające moim upodobaniom, jak i te zupełnie do nich nie przystające. Czas sięgnąć po coś nowego, wypróbować jakiegoś innego autora, jakąś inną historię. Czytelnikom Pamiętników Wampirów życzę wszystkiego dobrego, a tym, którym zepsułem niespodziankę ujawniając kilka sekretów powieści składam szczere wyrazy ubolewania.

INFO
Autor: L.J. Smith
Tytuł: "Pamiętniki Wampirów. Księga IV Północ" 
Wyd.: Warszawa, Amber 2011
Il.str.: 480 stron udręki
Cena: 37,80

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Obserwator i portrecista

Kontynuując swoją podróż poprzez teksty napisane przez Trumana Capotego sięgnąłem po wydane w 2012 roku Portrety i Obserwacje. Eseje, stanowiące połączenie dwóch zbiorów utworów Autora zatytułowanych Psy szczekają i Muzyka dla kameleonów. Wcześniejsze zbiory ukazały się w latach '80. i '90. XX wieku. Wraz z nową edycją otrzymujemy także odświeżone tłumaczenie. Wszystko w twardej oprawie, szkoda tylko, że czcionka taka mała...
Utwory napisane przez Trumana Capotego mają to do siebie, że płynnie łączą fikcje literacką z autentycznymi wydarzeniami. Ciężko czytelnikowi odgadnąć, w którym momencie Autor puszcza wodze fantazji i zatapiając fakty w potoku poetyckich metafor i porównań daje odbiorcy jego tekstów prztyczka w nos.
Moją szczególną uwagę w zbiorze Portrety i Obserwacje przykuł utwór Słychać Muzy będący barwną relacją z wyprawy grupy operowej do Związku Radzieckiego. Capote zwraca uwagę na pozornie błahe szczegóły, które umiejętnie wyeksponowane powodują, że czytamy jego utwory z zaciekawieniem, delektując się przy tym świetnym, niebanalnym stylem Autora. Opisy zdarzeń, osób, aury panującej podczas podróży pociągiem w przyjemny dla odbiorcy sposób pozwalają bez reszty oddać się czytanemu utworowi. Obmalowanie atmosfery i relacji panujących między uczestnikami wyprawy czyli obsadą opery Porgy i Bess, a później sama relacja z wrażeń widowni - już po premierze przedstawienia - w zabawny sposób ukazują wachlarz przeciwstawnych odczuć, co do treści opery, osób zamieszanych w jej powstanie oraz radzieckiej publiki i zgromadzonych oficjeli.  
Cały zbiór zawiera wiele literackich perełek wartych przeczytania. Utwory, co jest jak najbardziej naturalne dla antologii, są zróżnicowane pod względem treści i w każdym z nich czytelnik znajdzie coś interesującego. Dla mnie książka ta była doskonałym przerywnikiem podczas czytania mniej nobliwych i zacnych pozycji. Nie jest to pozycja, którą mógłbym połknąć za jednym zamachem. Teksty Trumana Capotego należy smakować powoli, poświęcając im należytą uwagę.

INFO
Autor: Truman Capote
Tytuł: "Portrety i Obserwacje. Eseje"
Wyd.: Warszawa, Albatros A. Kuryłowicz 2012
Il.str.: 606
Cena: 43,40 zł

piątek, 5 kwietnia 2013

Galaktyka w tarapatach - znowu...

Po przerwie od blogowania zmobilizowałem się do skreślenia choć kilku słów na temat ostatnio przeczytanej książeczki.
Nareszcie! Książka po książce dotarłem do pozycji z mojej "czytelniczej listy kolejkowej" osadzonej w Uniwersum Star Wars. Jakaż to miła odmiana poczytać coś co nie dość, że interesuje mnie tematyką to jeszcze czyta się lekko i z niegasnącą pasją. A pasji jeśli chodzi o Gwiezdne Wojny nigdy mi nie zabraknie! Jest to zupełnie inna sytuacja niż z Pamiętnikami Wampirów - o nich przyjdzie mi jeszcze raz napisać za dni kila, niestety. Tymczasem mogę cały zatopić się w tym co lubię najbardziej. 
Pierwsza część cyklu książkowego Przeznaczenie Jedi, o którym pisałem w jednym z wcześniejszych postów, zatytułowana Wygnaniec po raz kolejny przeniosła mnie do odległej galaktyki podzielonej konfliktami i intrygami. 
Dzieje się sporo szczególnie, że dramatyczne wydarzenia z poprzedniej serii z tego uniwersum, czyli z Dziedzictwa Mocy przygotowały grunt pod dalsze perypetie naszych bohaterów. Dziwna przypadłość zaczyna nękać Rycerzy Jedi, którzy popadają w obłęd. Przywództwo Galaktycznego Sojuszu z Natasi Daalą na czele, niegdysiejszą metresą Wielkiego Moffa Tarkina i admirał Imperialnej Marynarki, chcą założyć nie tylko smycz, ale i kaganiec całemu Zakonowi Jedi. Luke Skywalker zostaje skazany na wygnanie i musi opuścić galaktyczną stolicę Coruscant. Rozpoczyna się podróż, której celem jest prześledzenie drogi jaką przebył niegdyś Jacen Solo - upadły Jedi, który uwikłał galaktykę w kolejną wojnę domową. W tułaczce po rubieżach wszechświata Lukowi towarzyszy jego dorastający syn Ben. Możemy spodziewać się zatem wielu napięć zarówno na linii Zakon Jedi - Przywództwo Galaktycznego Sojuszu oraz ojciec - dorastający syn. Ciężko jest mi przewidzieć co spotka mnie na kolejnych stronach powieści i uważam to za duży plus Wygnańca. Ciesze się, że autorowi, wykorzystującemu przecież bohaterów znanych i lubianych, udało się przedstawić ich w bezpretensjonalny sposób. Utwór zachowuje klimat Gwiezdnych Wojen, a nawiązania zarówno do poprzednich powieści jak i samych filmów sprawiały, że przedstawiona historia mocno osadzona jest w "starwarsowym" kontekście. Wciągnąłem się w tę opowieść i chętnie zatopię się w kolejnych jej odsłonach.

INFO
Autor: Aaron Allston
Tytuł: "Przeznaczenie Jedi I: Wygnaniec"
Wyd.: Warszawa, Amber 2011
Il.str.: 368
Cena: 37,80 zł 

sobota, 23 marca 2013

Żeby nie zgłupieć doszczętnie

Między lekturą Jestem kibolem a kolejnymi odsłonami Pamiętników Wampirów, poczytywałem małe dziełko, które ze słyszenia zna prawie każdy, którego jednak treść znana jest bardzo niewielu osobom. Księcia Machiavellego czytałem  by naprawdę nie zwariować podczas lektury wspomnianych wyżej wiekopomnych dzieł. Utwór to mały, ale treściwy, którego przyswojenie zajmuje trochę więcej czasu niż czytanie beletrystyki - z racji języka jakim Książę został napisany i tematu przez Machiavellego w utworze podjętego. Mógłbym teraz tu sporo nakłamać jak delektowałem się każdym zdaniem i mądrościami serwowanymi mi przez autora, jak to dumałem potem godzinami nad każdym rozdziałem utworu. Tak jednak nie było. Przeczytałem Księcia i powiem szczerze, że bardziej interesowały mnie wzmianki o papieżu Aleksandrze VI i jego synu Cezarze Borgii księciu Valentiono, którego to postępki  przede wszystkim posłużyły do stworzenia obrazu tytułowego księcia, niż cała towarzysząca temu otoczka. Zainteresowałem się wspomnianymi osobami z bardzo błahego powodu. W oczekiwaniu na sezon trzeci ulubionego serialu Rodzina Borgiów, w którym to przedstawiono losy rzeczonej włoskiej familii, a w tym właśnie Rodriga Borgii późniejszego papieża i jego syna Cezara, postanowiłem swoją wiedzę w tym temacie poszerzyć. Czegoś tam się dowiedziałem, ale najważniejsza jest dla mnie zmiana myślenia o samym autorze Księcia, którego zwykle wyobrażamy sobie jako potwora i morderce dążącego do celu po trupach, wbrew wszystkiemu i wszystkim. Dzięki lekturze tego małego dziełka, które spowodowało niemały ferment, zbudowałem w swojej głowie obraz Machiavellego obserwatora epoki, polityka i teoretyka sztuki władania, a nie krwiożerczego potwora. Prawdą jest, że radzi władcom wiele niemoralnych uczynków, by władzę  zdobyć i utrzymać, wszystko to jest jednak podyktowane chęcią zbudowania silnego państwa z silnym i mądrym władcą na czele. Biorąc pod uwagę czasy w jakich powstał Książę, jego lektura jest ciekawym źródłem informacji na temat sytuacji politycznej Italii tamtych lat, ale nie tylko. Machiavelli odnosi się także do przykładów sięgających dużo odleglejszych czasów, aby w przekonujący sposób swoje pomysły na rządzenie przekazać. Cenna lekcja dla władcy to możliwość uczenia się na błędach poprzedników, by dzięki temu samemu ich unikać. 
Pozycja interesująca, nieporywająca, ale jak najbardziej warta uwagi.

INFO
Autor: Niccolo Machiavelli
Tytuł: "Książkę"
Wyd.: Kęty, Wydawnictwo ANTYK Marek Derewiecki, 2007
Il.str.: 91
Cena: 9,99zł

sobota, 16 marca 2013

Romans paranormalny?

O istnieniu subgatunku literackiego, nazwanego dość wymowie paranormal romance, dowiedziałem się całkiem przypadkiem szperając za ciekawymi pozycjami książkowymi w Internecie. Cóż to zatem za niezwykły wynalazek ten paranormal romance? Najprościej można powiedzieć, że to romans, w którym mamy do czynienia z mocami nadprzyrodzonymi, w którym występują anioły, demony, wampiry, duchy i inne mrożące krew w żyłach poczwary. Rzeczone poczwary najczęściej zakochują się w jakieś niewinnej śmiertelniczce, którą trzeba zbałamucić choć to działa w dwie strony - jak w życiu zresztą. W myśl zasady, że każda potwora znajdzie swojego amatora mamy różne konfiguracje paranormalnych związków: ludzie plus wampiry, ludzie plus wilkołaki albo duchy, chochliki i inne mniejsze lub większe potworności w zależności kto w czym gustuje. 
Paranormal romance jest koktajlem przyrządzonym z elementów science fiction, horroru, fantasy doprawionym pieprzną historią o miłości niemożliwej i zakazanej. Oczywiście miłość zwycięży wszystko, z małą pomocą telekinezy, magii zarówno białej jak i czarnej oraz telepatii, nawet to, że ukochany jest nieboszczykiem łakomie patrzącym na bielutką szyję oblubienicy. Rozumiem, że niektóre kobiety u boku mają mężczyzn pod względem owłosienia przypominających wilkołaki, ale żeby od razu swoje fantazje przekuwać w książkową opowieść o miłości niewinnej i powabnej niewiasty do brutalnego, włochatego wilkołaka? Możliwe, że nie jedna z pań chciałaby żeby choć raz w miesiącu ich mężczyzna życia zamienił się w takie nieokrzesane zwierze. A tu psińco! Nie dla psa kiełbasa, nie dla wampira moja szyja. Z drugiej strony panowie pewnie marzą, aby ich partnerka zamieniła się z upierdliwej wiedzmy gotującej w kotle zupę z węży i stonóg w zwinną nimfę spełniającą każdą zachciankę. I super, takie osoby na pewno ucieszą się z książek z gatunku paranormal romance. 

czwartek, 14 marca 2013

Jednak to zrobiłem...

Zgrzeszyłem, oj zgrzeszyłem i to podwójnie! Nie dość że przeczytałem drugą księgę Pamiętników Wampirów, tracąc na nią czas, to jeszcze sięgnąłem po trzecią księgę, tej "niezwykłej opowieści", skuszony obiecującym zakończeniem wspomnianej  już księgi drugiej, ech, ale jestem naiwny.
Mrok, Powrót o zmierzchu i Uwięzieni to składowe części drugiej księgi Pamiętników. Pierwsze skrzypce w powieści przejmują przyjaciele tragicznie zmarłej Eleny. W Fell Church dzieje się źle. Ludzie zachowują się jak opętani tymczasem Meredith (albo Bonnie, nie pamiętam) otrzymuje tajemnicze przekazy od zmarłej Eleny. Nastrój grozy potęguje się, bohaterowie czują się osaczeni bo oto nowa śmiercionośna postać zjawia się w ich mieście. Tą siłą jest jeden z pierwszych wampirów na Ziemi, noszący w sumie zabawne imię - Klaus. Oczywiście Klaus chce wszystkich na około pozabijać, a Elena z zaświatów próbuje zapobiec tragedii. W końcu na skrzydłach anioła materializuje swoją postać i stacza walkę z Klausem. Pojawienie się Eleny ponownie wśród żywych niweczy świetne posunięcie fabularne jakim było jej uśmiercenie w części pierwszej. Naprawdę dobrze mi się to czytało kiedy była martwa. Bohaterowie dużo lepiej sobie radzili i byli bardziej znośni kiedy Eleny nie było wśród żywych. Elena jednak żyje i korzysta ze swych nowych mocy, których nie rozumie. Stefano jest cały w skowronkach, Damon też choć  knuje coś podłego - jak zwykle. Widocznie mało było w Fell Church niemieckich wampirów bo do akcji wkraczają demony wprost z Japonii - lisołaki Misako i Schinichi. Teraz z nimi przyjdzie zmierzyć się bohaterom, a rzeczone lisołaki, kitsune są dużo bardziej podłe niż Niemiec Klaus. Właśnie pojawienie się kitsune w fabule przykuło moją uwagę. Coś się zaczęło dziać, opętani mieszkańcy, upiorne zdarzenia i wyjątkowo zuchwała intryga sprawiły, że zapragnąłem przeczytać ciąg dalszy i tym sposobem dałem się złapać w sidła zastawione na mnie przez autorkę, która lubi jak czytelnicy do niej piszą - może i ja napiszę, nie, raczej nie. Stefano za sprawą Damona (opętanego przez malaki) działającego z pomocą futrzastych kitsune (to one kontrolują malaki, które opętały Damona) zostaje porwany i uwięziony. Elena jest zrozpaczona.
W księdze trzeciej noszącej wspaniały tytuł Dusze cieni Fell Church coraz bardziej stacza się w mrok za sprawą czarów futerkowych elegantów, japońskich lisołaków. Elena, Damon, Meredith i Bonnie wyruszają do Mrocznego Wymiaru by odnaleźć Stefano. Nuda, nuda, nuuuuuuuuuuda. Takich flaków z olejem dawno nie czytałem. Myślałem, że coś będzie się działo, a tam zwykła opera mydlana i jakieś zupełnie bzdetliwe posunięcia Eleny, które potem okazują się doskonałymi posunięciami. I tak przez prawie całą książkę ona wzdycha do Stefano, ten siedzi w ciemnej celi, Damon ślini się do Eleny i z rozkoszą pije jej krew (blee). Miłosnego trójkąta rozterki aż do wyrzygania zafundowała nam autorka, która "jest najszczęśliwsza, siedząc przy ogniu trzaskającym w kominku w swoim domku w Point Reyes". Końcówkę znowu napisała tak by z wypiekami na twarzy sięgnąć po część czwartą. Sięgnę? Może, nie wiem. 

INFO
Tytuł: "Pamiętniki wampirów" księga druga: "Mrok", "Powrót o zmierzchu", "Uwięzieni", księga trzecia: "Dusze cieni"
Autor: L. J. Smith
Wyd.: Warszawa, Amber, 2011
Il.str.: tom II 528, tom III 496
Cena: każdy z tomów po 37,80 zł

niedziela, 10 marca 2013

Zmysłowa opowieść o miłości?

No właśnie "zmysłowa" ze znakiem zapytania. W moim odczuciu nie jest to bynajmniej książka wyłącznie o miłości. Zasadniczo i pobieżnie utwór Isherwooda porusza bardziej tematykę kulturalno-społeczną niż uczuciową, choć same uczucia, jak najbardziej są w książce obecne. Zabierając się za wpis poświęcony Samotnemu mężczyźnie Christophera Isherwooda jakoś nie jestem w stanie (może po prostu nie chcę tego robić) uniknąć porównania książki do jej filmowej adaptacji w reżyserii Toma Forda. Pewnie to dlatego, że film zobaczyłem jako pierwszy, a dopiero będąc pod jego wielkim wpływem sięgnąłem po książkę. 
Isherwood opisuje jeden dzień z życia (właściwie to ostatni dzień życia) wykładowcy uniwersyteckiego George'a Falconera, który rozmyślaniami na temat polityki, obyczajowości, literatury, a nawet własnych sąsiadów stara się uciec przed  bolesnym  tematem śmierci ukochanej osoby.
Czytelnik towarzyszy George'owi podczas jego codziennych czynności.  Od otwarcia oczu i porannej toalety poprzez niezwykłe spotkanie ze swoim studentem w knajpie do ostatniego przebłysku świadomiej myśli. Dom George'a wypełnia pustka, jakiś czas temu w wypadku zginął jego wieloletni partner - Jim. Tak, George jest homoseksualistą, jednak nie ma to większego znaczenia. Mógłby być nawet fioletowym słoniem i to też w ogóle by się nie liczyło. Pisząc, że nie ma to znaczenia mam na myśli odbiór książki przez czytelnika - jej treść jest jak najbardziej uniwersalna. Dla samego Georga temat jego odmienności jest tak samo ważny jak inne problemy, z którymi musi się codziennie zmagać. Biorąc pod uwagę, że akcja powieści rozgrywa się w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku możemy sobie wyobrażać, jak George musiał lawirować między wizerunkiem oficjalnym przeznaczonym dla sąsiadów i pracowników uniwersytetu, a  obrazem prawdziwego, niezafałszowanego "JA". Najważniejsze jednak są uczucia toczące głównego bohatera. Zmaga się on ze stratą, z samotnością i wspomnieniami zarówno tymi dobrymi jak i złymi. Gorzkie są jego przemyślenia na temat społeczeństwa amerykańskiego lat sześćdziesiątych i te właśnie przemyślenia grają dużą rolę w utworze Isherwooda. W filmie natomiast większy nacisk postawiony został na uczucie łączące George'a z Jimem. Przesunięcie jednak tych akcentów jest bardzo subtelne i zarówno film, jak i książka ukazują bohatera zmagającego się z ogromną stratą. Film tę stratę bardziej eksponuje, spychając inne sprawy na boczny tor. Przynajmniej ja to tak odebrałem.
"Zmysłowa opowieść o miłości" - zupełnie nie wiem kto wpadł na pomysł umieszczenia tego napisu na okładce książki. Sugeruje on raczej, że książka jest kolejnym błahym romansem, a nie uniwersalną opowieścią o samotności człowieka, cierpieniu po stracie najbliższej osoby. Utwór nie jest obszerny, ale na długo pozostaje w pamięci. Bardzo ważna książka. 

INFO
Autor: Christopher Isherwood
Tytuł: "Samotny mężczyzna"
Wyd.: Warszawa, Świat Książki, 2010
Il.str.: 190
Cena: Właściwie to zapomniałem :P

wtorek, 5 marca 2013

Z życia stadionowego chuligana

Notkę tę dedykuję zagorzałej kibicce albo może kibolce (?) biało czerwonych pasów czyli Cracovii Kraków, Katarzynie.

Jakoś niespecjalnie przychodzi mi do głowy górnolotny początek dzisiejszego wpisu. Ale spróbuję coś z siebie wykrzesać. Jak świat długi i szeroki mężczyźni manifestują swoją męskość, dowodzą jej niezwykłych wręcz pokładów, zmagazynowanych w potężnych karkach i bicepsach (często także "ciążowych brzuchach") uprawiając różne sporty, wykonując różne "męskie" zawody itepe, itede. Od samego początku ludzkości (a uwierzcie mi było to bardzo dawno temu) w społecznościach większych i największych, ale także i tych małych i maleńkich, znajdowały się osoby chętne dać po mordzie, i dostać po mordzie. I właśnie o takich osobach jest książka Krzysztofa Korsaka, nosząca znamienny tytuł: Jestem kibolem.
Myślałem, że po przeczytaniu Pamiętników wampirów, a także innych bzdetliwych pozycji, ta książka niczym mnie nie zdziwi,  że będzie, ot błahostką przeczytaną szybko i bezboleśnie. Pomyliłem się i moje wrażenia po lekturze są bardzo, ale to bardzo ambiwalentne. Wiem jedno. Dopiero teraz jestem przekonany, że mogę przeczytać każdą, nawet najgłupszą książkę - a to zaliczam na plus. Skłamałbym, i to strasznie, pisząc, że ta niezwykła pozycja w ogóle mi się nie podobała, że w ogóle całość była drogą przebytą przez różane pole nago i boso. Postaram się wyjaśnić przyczynę moich mieszanych uczuć do książki Jestem Kibolem. W samą fabułę nie będę się zanadto zagłębiał.
Autor podzielił swoją książkę na trzy części. W momencie czytania pierwszej, naprawdę zwątpiłem we wszystko - dawno nie spotkałem się z takim stekiem przekleństw i im podobnych rzeczy. Początek książki, podczas którego poznajemy bohaterów powieści czyli naszych kochanych kiboli gorzowskiego klubu piłkarskiego Stilon, jest arcywulgarny, ordynarny i ohydny. Już po dwóch stronach miałem tego dość. Opisywanie bijatyki jeszcze jakoś zniosłem, ale żeby z takim pietyzmem opisywać obrzydliwe bekanie wujka Bogdana albo wydalanie (na szczęście już nie wujka Bogdana) to ja dziękuję. Ze stron książki zaatakował mnie brutalny biologizm, na który nie miałem ochoty, którego się nie spodziewałem.
Druga część rozbawiła mnie zawartymi w niej przemyśleniami głównego bohatera - nauczyciela historii i kibola zarazem - nad życiem chuligańskim. Oczywiście z ust bohatera-narratora płyną słowa pochwały i obrony życia chuligańskiego, dowiadujemy się więcej niż byśmy chcieli o kibolach, ultrasach i "piknikach". Bohater waha się, nie wie czy chce tak dalej żyć, ale pociąga go ten męski świat, ta adrenalina, której dostarczają mu ustawki, kibicowanie na "młynie" i dreszczyk emocji towarzyszący meczom wyjazdowym. Na kolana powalił mnie opis "zwykłych zjadaczy chleba" czyli stadionowych "pikników", którzy dzielą się jeszcze na m.in. "januszów i andrzejów" i "dziadków" w czapkach z daszkiem, dokonany przez poszukującego nowej drogi Belfra (taki nosi pseudonim nasz bohater). Chwila, w której Belfer zastanawia się czy pozostać kibolem czy znaleźć sobie nowe hobby jest brzemienna w skutkach dla całej opowieści. Nie dość, że od początku do końca książka zakrawa na nie lada absurd, to jeszcze ma durne zakończenie, które mnie wyprowadziło z równowagi. Dawno nie czytałem takiej piramidalnej bzdury.
Portret bardzo specyficznego środowiska, odmalowany przez Krzysztofa Korsaka, w moim odczuciu skierowany jest typowo do uczestników "ruchu kibicowskiego". Pełna ironii i sarkazmu "opowieść" o polskich kibolach doprawiona została wręcz niestrawną ilością wulgaryzmów, prostactwa i cwaniactwa. Tylko czy to jest wada, czy zaleta? Osobiście nie wyobrażam sobie innego opisu tego środowiska. Jakieś bardziej górnolotne opisy i egzaltowany język zupełnie nie przystają do kibolskiego świata, gdzie mężczyzna ma być twardy, umięśniony, zawsze gotowy do bijatyki, ma mieć przekleństwa na języku, a nie słodkie, rokokowe epitety. 
Czytać na własne ryzyko. :)

INFO
Autor: Krzysztof Korsak
Tytuł: "Jestem kibolem"
Wyd.: Brzezia Łąka, Poligraf, 2012
Il.str.: 303
Cena: 39 zł

niedziela, 24 lutego 2013

Niezwykłego tłumacza postać

Osoba tłumacza zwykle przez samych czytelników pomijana jest w ich zachwytach, "ochach i achach" nad przeczytaną książką. Przyznam, że i ja sam nieczęsto zwracam uwagę na osobę odpowiedzialną za tłumaczenie. Zwykle tłumacz jest zupełnie anonimowy dla odbiorcy książki i jego imię i nazwisko zupełnie nic nam nie mówi. Przemawia do nas tylko osoba autora oryginału. Jednak nie każdy tłumacz ukryty jest za gęstą chmurą anonimowości. Wielu z czytelników w zupełnie inny sposób spojrzy na polskie tłumaczenie książki jeśli pozna osobę, która tłumaczenia dokonała, a tym samym podzieliła się z nami kawałkiem literatury z innego kraju. Fanom J.R.R. Tolkiena znanych jest kilka przekładów Władcy Pierścieni, a do tej pory uznawane za wzorcowe jest tłumaczenie dokonane przez Marię Skibniewską i przez samych fanów polecane i wychwalane. Cenione są przekłady literatury francuskiej dokonane przez Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Z gruntu bardziej współczesnego na pewno znana jest miłośnikom książek postać Michała Rusinka sekretarza Wisławy Szymborskiej, a także tłumacza. Przełożył na polski Piotrusia Pana i Wendy J.M. Barrie'go. Dzisiejszy wpis poświęcony jest pozycji przybliżającej osobę tłumacza literatury amerykańskiej.
Na wzgórzach Idaho autorstwa Bartosza Marca przybliża nam sylwetkę Bronisława Zielińskiego, jak zawarto w podtytule tłumacza i przyjaciela Ernesta Hemingwaya (przeze mnie autora nieco zaniedbanego). W książce zawarto dzienniki tego znakomitego tłumacza pisane podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych najpierw w roku 1958 później 1965. Dwa osobne rozdziały poświęcono korespondencji Zielińskiego z Hemingwayem i Trumanem Capote, którego także miał okazję dwukrotnie spotkać. Ze wspomnień tłumacza możemy poznać samego Hemingwaya jako osobę bezpretensjonalną i szczerą, a Capotego jako gadułę i zawadiakę. Obaj, tak różni od siebie, pisarze polubili Zielińskiego z równą serdecznością. Choć sam Ernest Hemingway miał więcej czasu by polskiego tłumacza swoich dzieł poznać - Zieliński spędził z nim trzy dni w jego domku w Ketchum. Nie chcę tu zbyt wiele pisać na temat samych relacji między wspomnianymi osobami, warto samemu dzienniki Bronisława Zielińskiego poznać. Sam rozdział poświęcony życiu tłumacza przybliża nam jego sylwetkę, całość natomiast daje jako taki obraz pracy tłumacza nad przekładem - troskę o oddanie stylu autora, melodii języka czy wątpliwości przy tłumaczeniu słów i zwrotów nie mających w języku polskim odpowiedników. Kończąc książkę żałowałem, że jest taka krótka.
Oprawa graficzna publikacji także zasługuje na uwagę. Duży format książki i mnóstwo zdjęć dokumentujących życie Zielińskiego, kilka reprodukcji listów Trumana Capotego świetnie dopełniają całej opowieści. Szkoda, że spadkobiercy Hemingwaya nie wyrazili zgody na publikację jego listów (zostały one jedynie omówione).

INFO
Autor: Bartosz Marzec
Tytuł: "Na wzgórzach Idaho. Opowieść o Bronisławie Zielińskim, tłumaczu i przyjacielu Ernesta Hemingwaya"
Wyd.: Warszawa, MUZA SA, 2008
Il.str.: 322
Cena: 44,90 zł

piątek, 22 lutego 2013

Dzień, w którym zgłupiała Ziemia

Skoro książka jest "pop" i czytanie też jest "pop", a zakładając bloga szczególnie zależało mi na zobrazowaniu obecności książki w popkulturze, to nie mogłem pominąć odcinka jednej z popularnych amerykańskich kreskówek. 
Siódmy odcinek trzeciego sezonu kreskówki Futurama w bardzo zabawny sposób nawiązuje do książek. Dokładnie do jakich napiszę za chwilkę. Najpierw wypada osobom nie znającym Futuramy powiedzieć o czym rzecz jest. Serial animowany opowiada o przygodach Philipa J. Fry'a chłopaka, który przez przypadek zostaje zamrożony i budzi się (po tysiącleciu spędzonym w specjalnej komorze) w roku trzytysięcznym. Owocuje to wieloma zabawnymi sytuacjami szczególnie, że jego kompanami zostają jednooka Turanga Leela, robot alkoholik i kleptoman Bender, humanoidalny homar doktor Zoidberg, biurokrata rodem z Jamajki Hermes Conrad, dziedziczka fortuny rodziców Amy Wong oraz krewny Fry'a profesor Farnsworth. Wszystko unurzane jest po dziurki w nosie w absurdzie i specyficznym poczuciu humoru. Nawiązania do znanych osób jak gwiazdy i politycy jest nad wyraz częste. W fabule pojawiają się także nawiązania do takich filmów science fiction jak Star Trek, Star Wars czy Stargate.
W odcinku, który spodobał mi się szczególnie z racji książkowych odwołań, wykorzystany został tradycyjny motyw zagłady Ziemi. Wielkie mózgi lądują na Ziemi i ogłupiają i tak durnych obywateli planety. Tylko jedna osoba opiera się kosmicznym mocom obcych - jest nią oczywiście Fry. Leela, która wcześniej uciekła z planety, by powrócić na nią z wiadomością dla Fry'a, że to tylko on może uratować Ziemię przed zagładą, towarzyszy mu w walce z Wielkim Mózgiem. Walka odbywa się w bibliotece... 
Wielki Mózg jest nie lada przeciwnikiem i wygłasza bardzo znamienną kwestię: "Każda książka w tym pokoju to droga w krainę marzeń...". Jakież to prawdziwe. Złowrogi obcy ma zamiar uwięzić Fry'a i Leelę właśnie w tej krainie marzeń. 

Najpierw trafiają do "pełnej symboli opowieści" Hermana Melville'a Moby Dick. Jest zatem i kapitan Ahab i Queequeg, a w roli wieloryba Wielki Mózg.


Następnie bohaterowie przeniesieni zostają do świata Tomka Sawyera i słynnej sceny malowania płotu znanej czytelnikom z książki Marka Twaina Przygody Tomka Sawyera. Wielki Mózg skarży się, że Tomek go oszukał, że malowanie płotu wcale nie jest świetną zabawą :)



Kolejnym miejscem, do którego bohaterowie trafiają za sprawą Wielkiego Mózgu jest salon z powieści Jane Austen Duma i uprzedzenie.



Wreszcie okazuje się o co w tym wszystkim chodzi. Fry, by pokonać przeciwnika zaczyna pisać własną książkę, której treść ogłupia Wielki Mózg i zmusza go do odwrotu. Podsumowuje to zdaniem, że to dzięki książkom zgromadzonym w bibliotece świat został ocalony.
Jak na taką trywialną kreskówkę w duchu The Simpsons to całkiem ważne przesłanie zostało w jej treści zawarte. Mam nadzieję, że osobom chętnym to oglądnąć nie zepsułem tą notką przyjemności oglądania Futuramy. Zostawiłem sporo smaczków, o którym niepodobieństwem byłoby tu wspominać. I tak ten wpis rozrósł się strasznie.

wtorek, 19 lutego 2013

Ponownie w Krainie Siedmiu Królestw

Niebawem bo już 20 marca premierę będzie miał czwarty, ostatni tom serii fantasy osadzonej w Krainie Siedmiu Królestw zatytułowany Karmazynowa Korona, w związku z rychłą premierą czas na słów kilka o części trzeciej tej serii. 
Trzecia część historii Hana Alistera i Raisy ana'Marianny nosząca tytuł: Tron Szarych Wilków, mniej więcej do połowy galopuje, dając czytelnikowi mnóstwo radości z zagłębiania się w meandry opowieści stworzonej przez Williams Chimę. Porwanie, a potem dramatyczna ucieczka przyszłej królowej Fells przed złoczyńcami i towarzyszące temu zwroty akcji naprawdę mnie pochłaniały. Autorka nie oszczędza bohaterów, w sumie to jest dla nich wyjątkowo bezlitosna. Królowa Marianna dołączyła do duchów Szarych Wilków za sprawą tajemniczego zajścia (może napiszę od razu zejścia), tymczasem Rada Czarowników dąży do obsadzenia na tronie królestwa Fells jej młodszej córki Mellony, co oczywiście nie podoba się klanom, w szczególności Averillowi Lekkiej Stopie Demonai. Raisa rozdarta jest między dwóch mężczyzn. W dodatku  według obowiązującego prawa z żadnym z nich nie może się związać. Jeden jest szefem królewskiej gwardii, drugi czarownikiem. Han w końcu dowiaduje się, że Rebeka jest tak naprawdę Raisą ana'Marianną następczynią tronu i córką znienawidzonej przez niego królowej,  którą to obarcza winą za śmierć matki i siostry. Kolejne rozczarowanie dobitnie uświadamia mu, że właściwie nie ma na tym świecie nic do stracenia. Nawiązuje ponowny kontakt z tajemniczym Krukiem będącym w istocie jego przodkiem. W dodatku tym niesławnym przodkiem noszącym przydomek Król Demon. Taa...
Odkrywanie kolejnych cegiełek międzypaństwowych intryg oraz tych w samym łonie królestwa Fells jest  bardzo ciekawe. Same losy Hana Alistera - chłopaka obdarzonego mocą, z którą to związane są losy całego, znanego bohaterom świata są dla mnie najistotniejszą częścią składową fabuły. Najciekawszy jest fakt, iż pomimo tych wszystkich meandrów fabuły prawdziwy nieprzyjaciel jeszcze nie objawił swojego oblicza. Owszem klany rywalizują z czarownikami, w Siedmiu Królestwach panuje wojna, ale to wszystko jest po to by odciągnąć naszą uwagę od prawdziwego zagrożenia, które jeszcze się nie z wizualizowało. Wszystko wskazuje na to, iż w kolejnej, ostatniej części cyklu rozgrywka Hana między klanami, którym przysięgał pomagać i czarownikami, których szczerze nienawidzi będąc jednocześnie jednym z nich, znajdzie swój dramatyczny koniec. Han zagra va banque bo cóż ma do stracenia. I tego końca nie mogę się już doczekać. 
Tak jak wspomniałem mnie książka porwała i trzymała w napięciu mniej więcej do połowy. Później napięcie opadło, oczywiście nadal wiele się dzieje, jest to jednak pokłosie tego co miało zaczyn w poprzednich częściach. 

INFO
Autor: Cinda Williams Chima
Tytuł: "Tron Szarych Wilków"
Wyd.: Kraków, Galeria Książki, 2012
Il.str.: 672
Cena: 39,90 zł

Jeszcze chwilka małej prywaty. Zachęcam do polubienia bloga Książki i/lub Czasopisma na Fb :)

https://www.facebook.com/KsiazkiIlubCzasopisma

niedziela, 10 lutego 2013

Śmierć bogatego farmera i trojga członków jego rodziny

Zabierając się za lekturę Z zimną krwią, największego dzieła Trumana Capotego, bałem się, że będzie to książka napisana ciężkim, topornym językiem, przy której czytelnik usypia zamiast pogrążać się w przedstawionej historii. W zasadzie nie wiem skąd wzięło się to przekonanie. Znam inne utwory tego Autora i uważam, że są bardzo przyjemne w odbiorze. Możliwe, że to przez podjęty temat i rozmiar dzieła - jest to najdłuższy pojedynczy utwór Capotego.
Impulsem do napisania Z zimną krwią był artykuł zamieszczony w "The New York Timesie" z 16 listopada 1959 roku zatytułowany: Śmierć bogatego farmera i trojga członków jego rodziny. Truman Capote w towarzystwie Harper Lee - przyjaciółki z lat młodości i późniejszej autorki  uhonorowanej Nagrodą Pulitzera książki Zabić drozda, udaje się do miasteczka Holcomb, aby naocznie zapoznać się z ogromem tragedii, która rozegrała się na farmie Clutterów. Zbiera materiały, rozmawia z osobami prowadzącymi śledztwo, z ludźmi, którzy znali członków zamordowanej rodziny, by w końcu nawiązać kontakt z pochwyconymi przestępcami - Dickiem Hickockiem i Perrym Smithem. Na pisaniu książki Autor spędził pięć lat, przetrawił zebrane materiały, a owocem jego pracy jest niezwykła książka, już tytułem sugerująca z jakim nastawieniem popełniona została zbrodnia. Bez mrugnięcia okiem po prostu z zimną krwią. Autor bez emocji, z punktu widzenia narratora opisuje co wydążyło się na farmie otoczonej pszenicznymi polami Kansas. Wchodzi w głowy świadków i przestępców prowadząc czytelnika, krok po kroku, od odkrycia zbrodni następnie przez poszukiwanie jej sprawców, by na późniejszym ich schwytaniu, osądzeniu i ukaraniu skończyć. W ani jednym momencie książki nie zdradza własnego nastawienia do popełnionego przez Dicka i Perry'ego czynu, a pamiętać należy, że podczas wielu rozmów z tymi mężczyznami nawiązał z nimi coś na kształt przyjaźni. Pomagał im podczas procesu, spędzał długie godziny na rozmowach z każdym z nich. Pisanie Z zimną krwią doszczętnie wyczerpało Trumana Capotego, który nie mógł skończyć powieści bez wyraźnego zakończenia sprawy - śmierci przestępców na szubienicy. Jednak tego napięcia towarzyszącego powstawaniu książki nie czuje się podczas lektury - to dobrze bo mogłoby to być wyjątkowo nieznośne. Jest to jedna z nielicznych książek posiadających poza ciekawie przedstawionym tematem także bardzo interesującą genezę.
W Polsce doczekaliśmy się wydań Z zimną krwią w dwóch tłumaczeniach. Klasyczne tłumaczenie wyszło spod pióra Bronisława Zielińskiego, po raz pierwszy opublikowane zostało w 1968 roku przez Spółdzielnie Wydawniczą "Czytelnik". Drugie, nowe tłumaczenie jest dziełem Krzysztofa Filipa Rudolfa. Ukazało się nakładem Domu Wydawniczego "Rebis" w roku 2001.

INFO
Autor: Truman Capote
Tytuł: "Z zimną krwią"
Wyd.: Poznań, Dom Wydawniczy "Rebis", 2007
Il. str.: 426
Cena: 16,90 zł

środa, 6 lutego 2013

Prawo serii nr 3

Kolejna odsłona blogowego cyklu na temat serii książkowych ukazać się miała dużo, dużo wcześniej. Wyszło jednak inaczej. Zgodnie z zapowiedzią, z pierwszej notki z tego obszaru, trzecia część "Prawa serii" poświęcona będzie dziewięciotomowemu cyklowi Przeznaczenie Jedi. Seria tworzona była na zmianę przez trzech autorów w latach 2009 - 2012.  Wszystkie dziewięć tomów Przeznaczenia Jedi ukazało się w Polsce nakładem wydawnictwa Amber. Na serię składają się następujące pozycje: Wygnaniec, Omen, Otchłań, Odwet, Sojusznicy, Wir, Wyrok, Hegemonia, Apokalipsa. Co ciekawe, zagraniczne wydanie serii poprzedziło opublikowanie przez Del Rey na stronie StarWars.com bezpłatnego przewodnika po świecie Gwiezdnych Wojen, omawiającego jego bieżący stan. Fate of the Jedi: Dramatis Personae oprócz kontekstu przydatnego osobom nie znającym wcześniejszych książek (w szczególności serii Dziedzictwo Mocy) przybliżającego wcześniejsze dzieje bohaterów, zawiera także ich krótkie biografie. Sympatyczny ukłon w stronę fanów, stałych czytelników i wyciągnięcie ręki w kierunku nowych. Rzecz przydatna dla wszystkich miłośników Expanded Universe. 
Historia przedstawiona przez Aarona Allstona, Christie Golden i Troy'a Denninga rozgrywa się w dwa lata po zakończeniu wydarzeń znanych czytelnikom z serii Dziedzictwo Mocy. Kolejny raz stawką w rozgrywce jest przetrwanie Zakonu Jedi i panowanie nad Sojuszem Galaktycznym.  Bohaterowie, poza nowymi wyzwaniami, muszą także radzić sobie z następstwami wojny domowej rozpętanej przez Jacena Solo (który biorąc przykład ze swojego niesławnego dziadka Dartha Vadera stał się Darthem Cadeusem i zapragnął władzy nad całą Galaktyką). I tak oto znowu możemy przenieść się w świat gdzie bohaterowie zmagają się z przeciwnościami losu. Gdzie odkrywają siebie na nowo, a towarzysząca im Moc zamiast pomagać w zaprowadzeniu pokoju w Galaktyce przysparza im tylko wrogów. Luke Skywalker wyrusza w podróż wraz z synem Benem. Zmusza go do tego sytuacja polityczna. Zakon Rycerzy Jedi po raz kolejny jest w odwrocie. Han i Leia zmagają się z bałaganem, którego sprawcą jest ich opętany przez Ciemną Stronę Mocy syn - Jacen. Niebezpieczeństwo, które skrywa czarny bezkres kosmosu może zniszczyć całą Galaktykę. Czy tak się stanie musimy sprawdzić sami. Mamy aż dziewięć tomów, by spokojnie rozkoszować się znanymi bohaterami i zupełnie nowymi postaciami, by przyglądać się ich perypetiom i rozterką. 
Aha, tak abstrahując już od samej treści książek muszę przyznać, że okładki każdej z odsłon syklu Przeznaczenie Jedi są znakomite! 

piątek, 1 lutego 2013

Biografia to zaiste niezwykła

Jest jeden jedyny T. C.
Nie było nikogo takiego przede mną
i nie będzie po mnie
Truman Capote

Zacytowane słowa, wypowiedziane przez Truman Capote - niezwykłego amerykańskiego prozaika - w czerwcu 1984 roku (na dwa miesiące przed śmiercią) są esencją przekonania  o własnej wartości. Przekonanie o własnym geniuszu towarzyszyło mu od najwcześniejszych lat aż do samego smutnego końca w alkoholowo-narkotycznym zamroczeniu. Uważał się za geniusza. Dla przyjaciół i wielbicieli był geniuszem, dla wrogów był zaledwie "chłopkiem roztropkiem" z Amerykańskiego Południa. W swoich tekstach - głównie opowiadaniach - nieustannie dążył do osiągnięcia stylistycznej perfekcji, wielu twierdzi, że udało mu się to w 100%. Gerald Clarke przedstawia nam Trumana Capotego jako pełnowymiarową postać, której życie wypełnione było wzlotami i upadkami. Capote nie jest człowiekiem z brązu, daleko mu do ideału, jest pełnym wad, złośliwym, ale niepozbawionym wdzięku i uroku autorem świetnych opowiadań, sugestywnych opowieści o przedstawicielach jemu współczesnych elit towarzyskich.
Książka obrazuje kształtowanie się osobowości Capotego począwszy od smutnego dzieciństwa poprzez pierwsze kroki stawiane w literackim światku Nowego Jorku. Problemy z niepoważnym ojcem, którego właściwie nie znał i matką, która nie mogła zaakceptować homoseksualizmu syna, jej alkoholizm i liczne romanse tylko wzmagały w Capotem chęć zostania pisarzem - wielkim pisarzem na miarę Prusta i Faulknera. Wiele miejsca w biografii poświęconego zostało romansom i związkom Capotego chociażby z Newtonem Arvinem czy Jackiem Dunphym, z którym pomimo licznych perturbacji był do końca życia. Nie zabrakło informacji na temat odbioru dzieł Capotego przez krytyków i publiczność oraz reakcji autora na niepochlebne opinie, którymi wbrew pozorom bardzo się przejmował.
Z licznych podróży po niemalże całym świecie, ze spotkań towarzyskich oraz własnego dzieciństwa Capote czerpał inspiracje, niczym ze studni bez dna. Jego nieposkromione uwielbienie do wysłuchiwania i tworzenia plotek przysparzało mu wiele radości, co innego osobom, o których akurat plotkował. Ten niskiego wzrostu mężczyzna o urodzie chłopca, opatulony szalem od Bronziniego rozkochiwał w sobie zarówno kobiety jak i mężczyzn. I mógłbym tak długo pisać o osobie samego Trumana Capote, ale tu poprzestanę i zachęcę tym samym do sięgnięcia po tę książkę grubą i ciężką. 
Tomiszcze to opasłe wypełnione ciekawymi opowieściami, wspomnieniami i fotografiami. Gerald Clarke napisał to w świetny sposób, wręcz porywający. Mam tylko zastrzeżenie do samego podziału treści książki na rozdziały. Mamy tylko numeracje kolejnych rozdziałów, która właściwie nic nie daje poza mechanicznym poszatkowaniem tekstu. Liczyłem, że materiał pogrupowany zostanie w jakieś konkretne okresy, a rozdziały będą opatrzone tytułami. Cóż niema rzeczy idealnych. 


INFO
Autor: Gerald Clarke
Tytuł: "Truman Capote. Biografia"
Wyd.: Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2008
Il.str.: 734
Cena: 79,90 zł

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...