piątek, 26 czerwca 2020

The Art of Star Wars: Rise of Skywalker - recenzja

The Art of Star Wars: Rise of Skywalker

Nie niestety, strasznie mi przykro, ale "Skywalker. Odrodzenie", dziewiąta część sagi Skywalkerów, nie spotkała się z tak ciepłym przyjęciem, jak oczekiwano. Mnie film się podobał, jednak śledząc kolejne doniesienie co do możliwego przebiegu finałowej rozgrywki między dobrem a złem, stwierdzam, że ominęło nas coś niesamowitego, że zdecydowano się iść na skróty. The Art of Star Wars: Rise of Skywalker trzecia publikacja cyklu, niestety jak dotąd nie wydana na naszym rynku, odkrywa kolejne tajniki produkcji rysując zupełnie odmienny obraz filmu, który mogliśmy zobaczyć w kinie. 

Podobnie jak poprzednim albumie książka rozpoczyna się od przedstawienia konceptów, które świadomie, ze względów na spoilery, nie zostały zamieszczone w Wizje twórców Star Wars: Ostatni Jedi. Nie będę dyskutował o słuszności takiego posunięcia, jednak taki zabieg nie wydaje mi się specjalnie potrzebny - wszakże po taką książkę zwykle sięga się już po obejrzeniu filmu. Przedstawiono zatem pojedynek Kylo Rena z Luke'em Skywalkerem, wizję Rey z lustrzanej jaskini na Ahch-To czy sławetny "manewr Holdo" - jedną z bardziej epickich scen sagi w ogóle. Reszta książki poświęcona jest już standardowo szkicom koncepcyjnym, których finalne wersje mogliśmy zobaczyć w filmie. Przedstawiono rozwój kolejnych wersji strojów głównych bohaterów jak Rey, Finn czy Poe Dameron, wygląd obcych istot, statków kosmicznych oraz lokacji. Możemy prześledzić różne pomysły twórców całymi garściami czerpiących z poprzednich odsłon cyklu, te wszystkie odwołania do Klasycznej Trylogii upchnięte gdzieś w drobnych detalach, ale także rzeczy eksplorujące całkiem nowe pola. Wizje ogromnych statków Najwyższego Porządku, galaktycznych stoczni, rożnych wariantów szturmowców czy Rycerzy Ren, ruin drugiej Gwiazdy Śmierci, kolorowego festiwalu przodków na Passanie to wszytko budzi podziw. Podobnie jak obrazy przedstawiające pojedynki bohaterów - piękne. Co ciekawe, stosunkowo sporo miejsca poświęcono Wyroczni z Mustafar, która ostatecznie do filmu nie trafiła. Jeszcze większym dziwem jest publikacja zaledwie kilku wzmianek o Exegolu i brak jakichkolwiek konceptów poświęconych powrotowi Imperatora! 

Muszę przyznać, że brak postaci tak istotnej dla sagi jak Imperator Palpatine oraz konceptów finałowej walki bardzo mnie rozczarowało, ale i dało do myślenia. Podejrzenia jakich nabrałem po lekturze Star Wars: The Rise of Skywalker. The Visual Dictionary: With Exclusive Cross-Sections tylko się umocniły. Wygląda na to, że film ratowano sięgając po dramatyczne uproszczenia, rezygnując z ryzyka, z którym wiązało się wprowadzenie do fabuły np. Wyroczni oraz poprowadzenie rozwoju bohaterów w zupełnie innym kierunku. Wspomina się także o diadzie Mocy, swoistym połączeniu Rey z Kylo - w filmie jest to jedynie słabo sygnalizowane. Nie zmienia to postaci rzeczy, że książka jest absolutnie niezwykła, materiał jest najwyższej próby. Daje wgląd w proces twórczy, inspiracje i motywacje jakimi kierowali się artyści koncepcyjni oraz kierujący nim reżyser finalnie odpowiedzialny za estetyczną spójność dzieła. Kolejny raz potwierdzono, że "Gwiezdne wojny" to ogromny projekt przepełniony wieloma znaczeniami, czerpiący z kultury, popkultury, religii, sztuki oraz zwyczajniej ludzkiej egzystencji całymi garściami dając fanom obraz niezwykłego świata ogromnych konfliktów, walki dobra ze złem. 

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

INFO
Autor: Phil Szostak
Tytuł: "The Art of Star Wars: Rise of Skywalker"
Wyd.: Abrams, Nowy Jork 2019
Il.str.: 251
Cena: około 100 zł


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...