Książki stworzono po to, by je czytać. One lubią być czytane. Logicznym następstwem tegoż faktu jest ich wzajemne sobie pożyczanie. I tu pojawia się pytane: na jak długo? Jest to dobry problem, nad którym trzeba się pochylić - choć przez chwilkę. Chodzi oczywiście o przetrzymywanie książek pożyczonych, i to nie tylko z biblioteki, ale także od znajomych. Wiadomo, rzecz pożyczona powinna być zwrócona w stanie nienaruszonym właścicielowi. Co jednak robić, gdy ktoś ociąga się ze zwrotem i wyraźnie nie ma ochoty rozstawać się z naszą książką? Sprawa jest trudna i należy często do kategorii tych delikatnych. Zwykle udostępniamy swoje rzeczy osobom wyjątkowo zaufanym - przynajmniej ja tak czynię - ale co jeśli nawet zaufana osoba za bardzo przywiąże się do naszej książki? Osobiście znam osoby, które lubią pożyczonych książek nie oddawać i taki osobnik ode mnie na pewno nic do domu niedostanie. Moje prawo dysponować zakupionym rzeczami według własnego "widzi-misie". Biblioteki niestety nie mają dużego wyboru i wypożyczać z racji swojej działalności muszą wszystkim. Długo bibliotekarze borykali się z problemem przetrzymywania książek. Nie byli w stanie odzyskać pozycji, które sobie jakiś łapserdak przywłaszczył. Czasy te odchodzą w niepamięć i bardzo dobrze. Odbywając niedawno praktykę w jednej z krakowskich bibliotek usłyszałem historię o dziewczynie, która tak długo przetrzymywała książki, że uzbierała się jej dość pokaźna kara do zapłacenia - całe 1500 zł!!! Za taką kwotę mogłaby wyposażyć swoją biblioteczkę we wszystkie potrzebne na studia książki. Cóż przebiegła inaczej. Co robić by unikać takich sytuacji i nie dopraszać się w nieskończoność zwrotu pożyczonych książek? Tak po prawdzie to sam nie mam 100% dobrego sposobu. Można prosto z mostu walnąć: "hej Staszek oddawaj mojego "Tolkiena"" albo kluczyć: "Staszku, pamiętasz książkę, którą ci pożyczyłem...?" Rozsądne podejście do sprawy powinno nam pomóc. Spokojne przegadanie problemu bez erupcji negatywnych emocji.
Nie oddawanie wypożyczonych książek to plaga. Wiem, gdyż moja koleżanka pracuje w bibliotece i to jest naprawdę duży problem.
OdpowiedzUsuńDrogi Autorze bloga!
OdpowiedzUsuńWidzę, że poprzedni mój wpis uraził Drogiego Pana, ponieważ został on usunięty. Z uporem maniaka stwierdzam, że powinien Pan zająć się studiowaniem... SŁOWNIKÓW ORTOGRAFICZNYCH! Świetnie, że pożycza Pan zaufanym "osobą" swoje książki. Ja pożyczam swoje OSOBOM zaufanym.
Pozdrawiam serdecznie!
Szanowny Anonimowy,
UsuńWskazany przez szanownego Pana/Panią błąd poprawiłem - dziękuję. Poprzedni komentarz został usunięty zgodnie z tym co napisałem 22 lipca w setnej notce na tym blogu. Zapraszam do studiowania TREŚCI, nie FORMY, której ułomności szanownego Anonimowego strasznie rażą. Warto pod krytyką podpisać się z imienia i nazwiska. Będę także wdzięczny za ofiarowanie mi w prezencie owego słownika ortograficznego. Nie wątpię, że Pana/Panią stać.
Pozdrawiam!
Szanowny Grzegorzu Ignacy!
OdpowiedzUsuńPomijam fakt, że błąd wskazany przeze mnie w poprzednim komentarzu nie był jedynym. Może Pan znajdzie kolejny...Poza tym interpunkcja w Pana odpowiedzi na mój komentarz pozostawia wiele do życzenia.
Stać mnie na słownik, ale czy Pan pisze tego bloga po to, żeby żebrać o książki?
Z wyrazami szacunku
Tomasz
Ulżyło? Mam nadzieję, że tak. Możemy się tak długo przekomarzać, jednak nie widzę sensu. Uwaga o żebraniu zupełnie niedorzeczna. Świadczy tylko o Panu.
UsuńŻyczę miłego dnia, spędzonego w świecie, gdzie wszystkie przecinki są na swoim miejscu.