sobota, 28 lipca 2012

Mnogość miłości

"Ja, czyli 66 moich miłości" Bartosza Żurawieckiego to niestety głupia książka... Nie wiem czy autor wymyślił tych miłości aż 66, by nawiązać do kultowej Route 66 - amerykańskiej drogi łączącej Chicago z Los Angeles? Nie wiem. Może. Kto wie? Pewnie tak mu się napisało. W jego książce nawiązań do różnych rzeczy jest sporo. Najwięcej jest jednak sztampy i absurdalnego humoru (to drugie to oczywiście zaleta). Całe szczęście, że jego książka nie ciągnie się jak wspomniana wcześniej droga. Ufff.
Główny bohater zakłada profil na gejowskim portalu randkowym i od tego właśnie zaczyna się miłosna wyliczanka. Dziwny zlepek epizodów opisujących kolejne "miłości". Mamy tu wszystko czego dusza zapragnie od zdeprawowanego duchownego poprzez fetyszystów na zwykłych, szarych obywatelach skończywszy. Bohater w pewnym momencie zamienia się w bohaterkę - nie, nie zmienia płci, to tylko taki zabieg narracyjny. W sumie na siłę udziwnia książkę, która w swojej fabule jest sztampowa do bólu. Miała nie być sztampowa to się czuje czytając, ale wyszło jakoś tendencyjnie. Ale ja nic nie mówię, ja tu tylko sprzątam. Na próżno szukać tu rozbudowanych psychologicznych portretów, czy obrazu społeczności gejowskiej zamieszkującej Polskę. Takie to wszystko raczej "liźnięte" dla zabawy - szkoda. Pomysł ciekawy wykorzystany na pół albo i ćwierć gwizdka. Dzieło Żurawieckiego jest zabawne - to fakt. Śmiech wywoływany jest jednak w bardzo trywialny, czasem prymitywny sposób więc jakiegoś super wysmakowanego humoru w książce nie zaobserwowałem - poza absurdalnymi momentami, które uwielbiam. Wszystko to nie zmienia postaci rzeczy, że książka napisana jest lekko i czyta się ją przyjemnie.  Talentu autorowi nie sposób odmówić. Generalnie głupia książka do przeczytania tylko w tedy gdy nic lepszego nie mamy pod ręką. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...