poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozczarowany

Czytając mojego bloga można odnieść nieodparte wrażenie, że podoba mi się wszystko co czytam, że jestem bezkrytyczny i wiecznie szczęśliwy z tego, że coś przeczytałem. Otóż nie. Uważam natomiast, że nie warto pisać o czymś co niespecjalnie mi się podobało. Postanowiłem  mimo to napisać o książce, która mnie zawiodła. Zdecydowanie byłem rozczarowany po skończeniu lektury "Casino Royale" pióra Iana Fleminga. Widocznie pierwsza książka spod znaku agenta Jej Królewskiej Mości - Jamesa Bonda, osławiona serią filmów, które uwielbiam nie wytrzymała konfrontacji z moimi oczekiwaniami. Nie powiem żeby się to źle czytało, co to to nie, ale jakoś super przepyszne to też nie było. Możliwe, że odebrałbym książkę inaczej nie naoglądawszy się wcześniej tych wszystkich filmów z Bondem w roli głównej. Możliwe - ale czy prawdopodobne? Książki i filmu nie ma co nawet porównywać bo różnią się znacznie z korzyścią dla filmu - niestety. Prawdopodobnie, gdyby nie Hollywood to postać Bonda byłaby znana tylko garstce miłośników pisarstwa Fleminga. Prawda jest taka, że Bond jest takim sobie bohaterem, tak sobie opisanym w gruncie rzeczy to szczęściarzem, a nie doskonałym fachowcem, jak wynika z filmów. Akcja powieści biegnie wartko, poznajemy głównego bohatera, jego nawyki oraz głównych antagonistów. Jest akcja, jest bohater i zły Le Chiffre do pokonania, który bez sztachnięcia się amfą z inhalatora nie daje rady normalnie funkcjonować. Mimo to jest to jakieś takie mało porywające. Nie krzyczałem podczas lektury "o rany, o rany", nie ogryzałem paznokci do krwi. Przeczytałem, odłożyłem na półkę i tak oto film przyćmił książkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...