piątek, 13 marca 2020

W drodze do Smoczej Królowej

Taniec ze smokami

Niebawem minie rok od finału serialu "Gra o tron", dla wielu zakończenia o tyle wyczekiwanego co niesatysfakcjonującego. Autor sagi Pieśni lodu i ognia nie kwapi się jednak do przedstawienia swojej wersji losów ulubionych przez rzesze fanów postaci. Od czasu do czasu George R.R. Martin odgraża się, że już kończy, ale wciąż pisze i pisze. Mnie natomiast udało się zapoznać z pierwszym tomem Tańca ze smokami o czym kilka słów niżej.

Byłem, w sumie nadal jestem, rozczarowany Ucztą dla wron, przede wszystkim z powodu braku moich ulubionych bohaterów Tyriona i Deanerys oraz przedstawionych przez autora wydarzeń, które nawet nie umywały się do tego o czym mogliśmy przeczytać w chociażby świetnej Nawałnicy mieczy. Akcja Tańca ze smokami rozgrywa się mniej więcej w tym samym czasie co wspomnianej Uczy dla wron z taką zasadniczą różnicą, że opowiada losy innych bohaterów. To co było dużą słabością poprzedniej książki tutaj miało być atutem i czymś wyczekiwanym. I od razu z przykrością napiszę, że albo ze mnie uszła już para i uodporniłem się na styl prowadzenia fabuły przez Martina albo zwyczajnie sens całej opowieści zaczął się zatracać w tym ogromie wątków, zdarzeń mniej lub bardziej istotnych, ale mimo wszystko rozwadniających clue utworu. 

Deanerys przebywa w Meereen otoczona przez pochlebców i wrogów, na jej życie czyhają Synowie Harpii chcący przywrócić status quo. Dziewczyna nadal roi sny o świecie bez niewolnictwa i powrocie do Westeros, aby objąć władzę w Królewskiej Przystani, jako prawowita dziedziczka Żelaznego Tronu z rodu Targaryenów. To co zbudowała dotychczas wali się jak domek z kart niosąc śmierć i cierpienie. Smocza Królowa ma tylu samo wrogów co sprzymierzeńców ściągających do Meereen z różnych stron świata - jednym z nich jest Tyrion Lanister. Różne aspekty podróży Tyriona oraz jeszcze jednego ważnego gracza, o którym tu wspominał nie będę, Martin opisuje w sposób niestety mało zaskakujący. Wszyscy gdzieś zmierzają napotykając trudności będące tylko drobnymi przeszkodami. Podobnie losy Jona Snow przebywającego na Murze ze Stannisem i lady Melisandre czy okrutnego sadysty Ramsay'a Boltona mało zmieniają na mapie potyczek możnych rodów w walce o panowanie nad Siedmioma Królestwami. Natomiast historia bohatera, którego już spisałem na straty czyli Davosa, pełniącego funkcję Królewskiego Namiestnika Stannisa, dają nadzieję, że na tej mapie, na której zapanowała stagnacja, nastąpi mocne uderzenie. 

Oczywiście przy takiej mnogości postaci serwowanej przez Martina na lewo i prawo nie sposób poruszyć wszystkich wątków. Przykre jest jednak to co zasygnalizowałem wcześniej - coraz więcej w tej potrawie jest wody, mnie już czuć te przyprawy, dzięki którym Pieśń lodu i ognia zdobyła tylu fanów. Brakuje tych zwrotów akcji, momentów trzymających w napięciu do końca i przynoszących nieoczywiste i często gorzkie rozwiązania. Jest sprawnie napisana opowieść o bohaterach, których przygody rozeszły się w przybijającej swoją długością historii powoli tracącej sens. Aż boje się co to będzie jak Martin skończy pisać, objętościowo ma być to wprost monumentalne zwieńczenie całości, ale jeśli to rozwadnianie będzie postępowało to może okazać się ono jeszcze bardziej rozczarowujące od tego znanego z serialu HBO.

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku !

INFO
Autor: George R.R. Martin
Tytuł: "Taniec ze smokami t. 1"
Wyd.: Zysk i S-ka, Poznań 2016
Il.str.: 632
Cena: 59 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...