Tomasz Płachta jest socjopatą. Wraca potajemnie z Londynu, gdzie jego kretyński charakter nie pozwolił mu zrobić kariery scenarzysty w telewizji. Wszędzie widzi niebezpieczeństwo dla swojego wątpliwego istnienia. A to pani w sklepie kaszląc chce go zarazić jakąś śmiertelną chorobą, to znowu podejrzewa swojego chomika, który go ugryzł o wściekliznę. Przez całą książkę główny bohater mnoży powody, żeby go nie lubić. Do ostatniej kartki miałem nadzieję, że druga część tytułu będzie prawdziwa i poniesie on śmierć. Nie poniósł - niestety. Mam nadzieję, że nikomu nie zepsułem "przyjemności" czytania tego barachła pisząc, że Płachta nie zginie na końcu. Już od pierwszych stron tej książki miałem ją ochotę potargać i wywalić do śmietnika (sic!). Tak, dokładnie miałem ochotę walnąć tym "cudem" i zapomnieć, że wydałem na to aż 5zł ech. Prawie 400 stron - za przeproszeniem - pieprzenia o niczym. Bzdurna historia, bzdurnego bohatera. "Przypadki" z tytułu doskonale opisują zawartość. Akcja toczy się od przypadku do przypadku, od zdarzenia do zdarzenia, wszystko bez znaczenia, napisane tylko po to, żeby zobrazować w przerysowany sposób polską rzeczywistość. Aż się odechciewa czytać takie rzeczy. Niby jest w tym sporo prawdy i wyłania się jakiś tam obraz społeczeństwa, ale pozbawione jest to jakiejś głębi. Pewnie tej głębi wcale tam miało nie być albo ja mam zbyt plebejskie podejście do tego i nie znam się na postrzeganiu świata przez intelektualne elity. Ja dziękuje za takie postrzeganie świata i za takie elity. Nie powiem zaśmiałem się rzewnie momentami bo dawno takich piramidalnych bzdetów nie czytałem. Historia poprowadzona jest umiejętnie pomimo tych "przypadków" i pewne szczegóły jak ten z bransoletką z kolorowych koralików są ciekawe, ale ech. Myślałem, że nic gorszego i głupszego niż "Ja czyli 66 moich miłości" mi się nie przytrafi w najbliższym czasie, a tu proszę taka niespodzianka. Jeszcze co do wydania książki. Jest po prostu okropne. Dobrze, że zapłaciłem tylko 5zł bo jakbym wydal na tę książkę 35 to nieprzytomnie bym się wkurzył. Paskudna okładka i strony (na szczęście nie wszystkie) jakby odbijane na kserze. Ech, ech... I sam chyba teraz na socjopatę jakiegoś wyszedłem.
Książki i/lub Czasopisma! Książka żyje! Książka jest pop! O książkach fajnych, ale czasem i też tych mniej fajnych, i zupełnych gniotach!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebezpieczne sny
Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...
-
Narodził się bóg - Bóg Imperator. Chwalcie Go! Siajnok! Witajcie na Złotej Ścieżce, gdzie każdy Wasz krok rozpatrywany będzie w szeroki...
-
Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...
-
24 stycznia tego roku ukazał się ostatni, 26 tom "Kolekcji książek Star Wars ", wydawnictwa Amber. Samo pojawienie się na ryn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz