Dracula bez wątpienia jest królem wampirów. Postacią tak zakorzenioną w popkulturze, że mówiąc "wampir" zaraz przed oczami mamy hrabiego Draculę - no przynajmniej tak było dopóki światła dziennego nie ujrzała saga "Zmierzch". Ostatnie lata to istna eksplozja tematów wampirycznych w książkach, w telewizji, a nawet w zabawkach (chociażby najnowsza seria klocków LEGO Monser Fighters, gdzie otrzymujemy całą plejadę potworów z Lordem Wampirem na czele). Postanowiłem zatem, że sięgnę nie po "Zmierzch" czy "Pamiętniki wampirów", ale właśnie po kultowego już "Draculę" Brama Stokera. Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony.
Książka z nurtu powieści gotyckich przedstawia zmagania grupy bohaterów z głównym antagonistą hrabią Draculą. Mamy więc klasyczna walkę dobra ze złem. Walkę o ocalenie nieśmiertelnej duszy wielu istnień mogących wpaść w szpony wampira. Powieść napisana w formie fragmentów z dzienników głównych bohaterów - za wyjątkiem Draculi rzecz jasna - sprawia, że akcja biegnie żywo, że czujemy jakbyśmy prawie w niej uczestniczyli. Mój egzemplarz potęgował uczucie zagłębiania się w stare notatki, odkrywania zapomnianej tajemnicy przez swój wygląd - pożółkłe, sfatygowane kartki - i zapach - kurzu. W samą fabułę książki nie będę się zagłębiał bo z grubsza znana jest z innych historii chociażby filmowych - różniących się od oryginału, czerpiących z niego motywy. Chce natomiast nadmienić, że wprost niesamowite jest to co zrobiła kultura popularna z "Draculą" i bohaterami tej powieści. Dajmy na to profesora Abrahama Van Helsinga - pogromce upiorów. W książce to w zasadzie starszy profesor interesujący się zjawiskami nadprzyrodzonymi, studiujący różne pisma, by zgłębić wiedzę dawnych ludów na ten temat. Nie szafujący jednak na lewo i prawo słowem "wampir" dopóki jego działalności nie jest całkowicie pewny. Bram Stoker nie nadmienia w książce ani razu o jego wcześniejszych walkach z upiorami i innymi siłami zła. Osobie, która nie przeczytała "Draculi" Stokera, Van Helsing kojarzyć będzie się z facetem uganiającym się za wilkołakami, wampirami i innymi potworami. Wszystko za sprawą popkultury, dla której postać Van Helsinga stworzona przez Stokera stała się świetnym fundamentem do stworzenia ikonicznego wręcz pogromcy zła. Powstał przecież nie tak dawno film noszący właśnie tytuł "Van Helsing".
Książka z nurtu powieści gotyckich przedstawia zmagania grupy bohaterów z głównym antagonistą hrabią Draculą. Mamy więc klasyczna walkę dobra ze złem. Walkę o ocalenie nieśmiertelnej duszy wielu istnień mogących wpaść w szpony wampira. Powieść napisana w formie fragmentów z dzienników głównych bohaterów - za wyjątkiem Draculi rzecz jasna - sprawia, że akcja biegnie żywo, że czujemy jakbyśmy prawie w niej uczestniczyli. Mój egzemplarz potęgował uczucie zagłębiania się w stare notatki, odkrywania zapomnianej tajemnicy przez swój wygląd - pożółkłe, sfatygowane kartki - i zapach - kurzu. W samą fabułę książki nie będę się zagłębiał bo z grubsza znana jest z innych historii chociażby filmowych - różniących się od oryginału, czerpiących z niego motywy. Chce natomiast nadmienić, że wprost niesamowite jest to co zrobiła kultura popularna z "Draculą" i bohaterami tej powieści. Dajmy na to profesora Abrahama Van Helsinga - pogromce upiorów. W książce to w zasadzie starszy profesor interesujący się zjawiskami nadprzyrodzonymi, studiujący różne pisma, by zgłębić wiedzę dawnych ludów na ten temat. Nie szafujący jednak na lewo i prawo słowem "wampir" dopóki jego działalności nie jest całkowicie pewny. Bram Stoker nie nadmienia w książce ani razu o jego wcześniejszych walkach z upiorami i innymi siłami zła. Osobie, która nie przeczytała "Draculi" Stokera, Van Helsing kojarzyć będzie się z facetem uganiającym się za wilkołakami, wampirami i innymi potworami. Wszystko za sprawą popkultury, dla której postać Van Helsinga stworzona przez Stokera stała się świetnym fundamentem do stworzenia ikonicznego wręcz pogromcy zła. Powstał przecież nie tak dawno film noszący właśnie tytuł "Van Helsing".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz