Tytuł dzisiejszej notki jest cytatem z
książki Trumana Capote "Wysłuchane modlitwy. Powieści
nieukończona".
Prześmiewcza
powieść Trumana Capote dostarcza wielu powodów do śmiechu. Cyniczny i
wyrachowany główny bohater P.B Jones - narrator powieści zapewnia nam całe
naręcza ordynarnego języka. Pewnie z tego powodu osobą o wyjątkowo purytańskich
manierach książka nie przypadnie do gustu. A szkoda bo każda wulgarność i
ordynarny opis poczynań Jonesa, dostarcza nam (przynajmniej mi dostarczał) powodów do śmiechu, czasem do zdziwienia.
Capote w powieści wyśmiewa samego siebie, swoich majętnych przyjaciół i ich
zwyczaje. Pokazuje, że wyższe sfery taplają się nieraz w gorszym moralnym
bajorze niż tak zwany margines społeczny. Fasada ślicznych markowych ubrań,
manier niczym z królewskiego dworu, zostaje zburzona, staje się opakowaniem dla
wyjątkowego prostactwa podszytego tylko grubym portfelem. Publikowane we fragmentach
w Esquierze w latach 1975-76, "Wysłuchane Modlitwy" spowodowały, że
Capote musiał pożegnać się ze swoimi drogocennymi znajomymi, którym tak bardzo
nie spodobało się to co przeczytali o swoim świecie. Niejednokrotnie odnajdując
w postaciach z książki własne odzwierciedlenie. Pokazało to nie tylko, że są
takimi samymi ludźmi, jak osoby z "niższych sfer" ale także, są
pozbawieni dystansu i poczucia humoru. Po raz kolejny potwierdza się fakt, że
pieniądze czy arystokratyczne pochodzenie nie czynią nikogo lepszym
człowiekiem. Na pewno lepiej ubranym i odżywionym, ale nic więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz