środa, 26 sierpnia 2020

Moon Knight - po prostu

Moon Knight

Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy sięgnąłem po komiks poświęcony przygodom Moon Knighta - obrońcy nocnych podróżnych, byłem zachwycony. Kupił mnie schizofreniczny klimat, wielowymiarowość głównego bohatera i klimatyczne rysunki. Z niewielką zwłoką sięgnąłem po kolejny album, czy jednak pozostał ze mną ten zachwyt, który towarzyszył mi przez trzy tomy wydane w 2018 roku? 

Marc Spector przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Prześladowany przez sanitariuszy, poddawany sadystycznym terapiom pod okiem doktor Emmet, zagubiony Spector wydaje się bohaterem przegranym. Jak się rychło okazuje spędził w upiornym zakładzie dla obłąkanych prawie całe życie, a wszystko z czym do tej pory miał styczność było jedynie urojeniem. Ale czy na pewno? Czy egipski bóg Khonshu, dzięki któremu Spector wrócił do świata żywych, to tylko senna mara, a walka o bezpieczeństwo mieszkańców Nowego Jorku wymysł zniszczonego chorobą umysłu? Wraz z bohaterem, i jego wszystkimi tożsamościami, musimy wejść w ten wielowymiarowy świat mieszający urojenia i sny z rzeczywistością. Marc nie jest sam, ale tylko od jego zwichrowanej psychiki zależy czy uda mu się wydostać z posępnej domeny Ammut i stanąć do walki z samym Khonshu, aby uratować świat.

Już po tym wyjątkowo lakonicznym opisie fabuły można wywnioskować, że stawka zmagań Moon Knighta jest znacznie wyższa niż w poprzednich tomach, a i przeciwnicy groźniejsi od zwykłych ulicznych opryszków. Nie ze zwykłymi zabijakami i moczymordami zmaga się Marc Spector, ale z egipskimi bogami z Innosfery władającymi mocami niedostępnymi dla zwykłych śmiertelników.  Przewijają się potwory z mitologii, ale i futurystyczne wilkołaki w statkach kosmicznych. Autorzy zadbali, abyśmy w pełni odczuli potęgę choroby psychicznej głównego bohatera mieszając wątki rozgrywające się na różnych płaszczyznach. Poznajemy dzieciństwo Marca czy też czasy jego służby w wojsku. Autorzy celowo i z wielkim rozmysłem doprowadzają do dekonstrukcji postaci Spectora, mieszają wątki z jego innych tożsamości doprowadzając do ich ponownego połączenia nadającego ostateczny (?) sens i wymiar - bomba! Jak poprzednio wiele dzieje się w warstwie graficznej, gdzie kolor, kreska, a nawet kadry budują odpowiedni klimat scen nadając całości dynamiki. Bardzo lubię takie niestandardowe podejście oraz to, że cała historia jest nieprzegadana, że to co ważne przekazywane jest obrazem harmonizującym z tekstem.   

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku ;)

INFO
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Greg Smallwood
Tytuł: "Moon Knight"
Wyd.: Egmont, Warszawa 2020
Il.str.: 344
Cena: 79,99 zł

1 komentarz:

  1. Znam tylko pierwszy komiks z serii, ale jakoś nie miałam okazji sięgnąć po kolejne części.

    OdpowiedzUsuń

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...