Nikomu nie muszę uświadamiać jak nieubłaganie szybko mija czas. Wczoraj biegałem z kolegami po podwórku, obijałem się z nimi kijami w pojedynkach o sławę i honor osiedlowego łobuziaka, a dziś przyglądam się tym samym kolegom, którzy już moimi kolegami nie są. Mają swoje sprawy, często żony i dzieci, bynajmniej nie w głowie im walki na miecze z listewek. Z dawnych przyjaźni nie pozostało właściwie nic, może czasem zdawkowe "cześć" na ulicy. Jest jednak wiele książek z czasów mojego dzieciństwa, po które nadal chętnie sięgam, często tylko po to, by przypomnieć sobie, jak to było kiedyś dawno temu. Nie po raz pierwszy to właśnie książka okazała się moim najwierniejszym przyjacielem. Dziś właśnie chciałem o takiej książce-przyjaciółce choć kilka zdań wpuścić w internetowy gąszcz blogowych wynurzeń.
"Księga dinozaurów" autorstwa Davida Lamberta zapewniła mi mnóstwo ciekawych informacji, których w latach dziewięćdziesiątych pożądałem niemal tak mocno, jak Gollum pożądał Pierścień Władzy Saurona. Dawno wymarłe zwierzęta, prehistoryczne gady, dinozaury były moim najważniejszym zainteresowaniem. Czytałem na ten temat wszystko co wpadło mi w ręce, niestety nie było wtedy tego za wiele. W tamtym czasie mogłem tylko pomarzyć o komputerze z dostępem do internetu. Ba! ja nawet nie wiedziałem w 1995 roku, że coś takiego jak internet istnieje! Były za to książki, ale w mojej rodzinnej mieścinie wcale nie tak łatwo dostępne. Wyobraźcie sobie moją radość kiedy w końcu w moje ręce trafiła "Księga dinozaurów"! Zupełnie niesamowite i niepowtarzalne uczucie. Porządnie wydana na kredowym papierze, w twardej oprawie publikacja z mocą świetnych ilustracji. Zdjęcia z wykopalisk, przekroje anatomiczne niemalże każdego z żyjących niegdyś gadów, a wszystko to dopełnione ciekawostkami i faktami na temat życia sprzed milionów lat. Dziś dzieciak włącza komputer wpisuje w wyszukiwarkę hasło i dostaje od razu milion odpowiedzi. Zapytam jednak retorycznie czyja radość ze zdobycia informacji na temat swojej pasji jest większa? Nie przeczę, że dzisiejsza łatwość w wyszukiwaniu informacji jest zła, wręcz przeciwnie, jednak mając w pamięci czasy bez internetu, bez komputera mogę z całą stanowczością powiedzieć - to były dobre czasy, niczego nie żałuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz