Dynamika podróżowania zmieniła się w ciągu ostatnich dziesięcioleci dość dramatycznie. Zagraniczne wypady nie są już niczym niezwykłym, są w zasięgu praktycznie każdego, a odwiedzanie różnych zakątków świata nigdy wcześniej nie było tak szybkie i wygodne. Podróżnicy, zwiedzający świat na własną rękę, ale i zwykli turyści wyjeżdżający w zorganizowanych grupach, sięgają po różne źródła informacji pozwalające nabyć podstawową wiedzę. I tu pojawia się problem przewodników turystycznych w klasycznej, książkowej formie.
Przepływ informacji, szybka ich dezaktualizacja, ale także dostęp do internetu w smartphonie to największe zagrożenia, z którymi muszą mierzyć się twórcy papierowych przewodników turystycznych. Nie wspominając już o miejscu w naszej walizce jakie przewodnik niestety zajmuje. Wybierając się do Paryża zabrałem ze sobą dwa przewodniki oraz mapę, zupełnie jakbym informacji zawartych w tych publikacjach nie mógł szybko "wygooglować". Na miejscu okazało się jednak, że przewodniki, owszem, dobrze mi służą do zaplanowania zwiedzania czy przeczytania kilku zwięzłych zdań na temat obiektu kolejnego paryskiego spaceru, ale zupełnie nie nadążają za zmianami, jakie mają miejsce w miejskiej tkance. Nieaktualne fotografie to najmniejszy problem. Zamieszczanie informacji na temat cen biletów czy godzin zwiedzania często okazywało się mylące i zupełnie nieaktualne. Oczywiście mam świadomość, że należy zabierać ze sobą najbardziej aktualne publikacje lecz i one nie nadążają za zmianami zachodzącymi tak szybko i dynamicznie. I tutaj z pomocą przychodziły łatwe w obsłudze aplikacje na telefonie.
Półki księgarń wciąż pełne są przewodników po różnych zakątkach świata, widać też, że ludzie chętnie z nich korzystają wertując je na ulicach czy w metrze. Informacje historyczne, wskazówki co warto zobaczyć, na jakie dzieło sztuki zwrócić szczególną uwagę, pomagają w uporządkowaniu samodzielnego zwiedzania - to ogromny plus. W dobie powszechnego dostępu do internetu, wygodnych i przyjaznych aplikacji na smartphony tradycyjne przewodniki stają się jednak czymś zupełnie anachronicznym, pomocnym, ale o ile mniej wygodnym od własnego telefonu. I jako zwolennik tradycyjnej formy książki, wciąż mocno związany z jej materialną postacią, mogę tylko ze smutkiem stwierdzić, że i mnie wygodniej było sięgnąć do telefonu niż wertować kartki przewodnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz