sobota, 11 czerwca 2016

Tannhauser

Wagnerowskie nuty
O Ryszardzie Wagnerze słyszał dosłownie każdy. Albo za sprawą często w popkulturze wykorzystywanych fragmentów jego utworów albo zwyczajnie na lekcjach muzyki. To jeden z bardziej charakterystycznych twórców w literaturze operowej, a wagnerowski "Cwał Walkirii" ("Ride of the Valkyries") nadał jednej ze scen filmu "Czas Apokalipsy" Francisa Forda Coppoli niezwykłej wręcz wyrazistości. Dziełom Wagnera nie brakuje rozmachu,  niepozbawione są też kontrowersyjnych odniesień, nikogo nie pozostawia obojętnym. Coroczne festiwale wagnerowskie w Bayreuth przyciągają melomanów z całego świata, a jego muzyka rozbrzmiewa w teatrach operowych na całym świecie. Triumf tego niemieckiego kompozytora jest niepodważalny, dzieła niejednoznaczne. O mocy (albo chociaż o pewnej jej części) muzyki Wagnera mogłem przekonać się 10 czerwca podczas odsłony sztuki "Tannhäuser i turniej śpiewaczy na Wartburgu" na scenie Opery Krakowskiej.

Turniej śpiewaczy
Rozbawione bachanaliami towarzystwo odprawia przedziwne tańce, orgia zmysłów i rokoszy jaką ma przedstawiać ich taniec zaprezentowany już podczas uwertury przygotowuje nas na to co zobaczymy podczas czterogodzinnego spektaklu. Rycerz Tannhäuser  odnajduje drogę do tajemniczej góry bogini Wenus. Z niezwykle piękną i zaborczą boginią spędza upojne chwile, kiedy jednak przychodzi czas rozłąki nieziemska istota nie chce bez walki oddać kochanka. Przeklina go, a on sam sazany na potępienie chce odnaleźć ukojenie w ramionach czystej Elżbiety. Nie jest jednak tak łatwo z piekielnych czeluści rozpasanej Wenus powrócić w pełnej krasie do świata cnót chrześcijańskich. Janusz Ratajczak śpiewający partię wiarołomnego rycerza od samego początku sztuki kreuje swoją postać na człowieka pogrążonego w wielkim smutku, smutek ten jednak budzi wrażenie potężnego kaca przerywanego kolejnymi papierosami, daleko mu do rozterek moralnych. Między nim a niezwykłą w roli Wenus Monią Ledzion-Porczyńską brakuje chemii, jest jakaś relacja i dramat, szczególnie w emocjach przekazanych przez śpiewaczkę, ale sam duet nie porywa jako taki. Kolejne wydarzenia doprowadzają widza do zamku na Wartburgu, gdzie odbyć ma się turniej śpiewaczy. Uświęcona zabawa u landgrafa Turyngii (Wołodymyr Pankiv) rozpoczęta zostaje przez Wolframa (Adam Szerszeń - zdecydowanie najlepszy odtwórca roli męskiej w tym spektaklu), śpiewającego o miłości czystej i idealnej, wszakże w turnieju gra toczy się o wdzięki powabnej Elżbiety (Magdalena Barylak nie zawiodła swoich fanów, ja niezmiennie pozostaję po drugiej stronie). Tannhäuser wyśpiewuje o miłości tak różnej od tej przedstawionej przez innych uczestników turnieju, tak innej od chrześcijańskich ideałów, że wzbudza ostry sprzeciw. Jego hymn do Wenus zdradza, że oddał się diabelskim pokusom. Wielka awantura skłania go do udania się na pielgrzymkę do Rzymu, aby tam dostąpić zbawienia, tylko tam jego grzechy mogą zostać zmyte.

Uniwersalna czerń i biel
Laco Adamik przedstawił dramat rycerza Tannhäusera w typowy dla siebie sposób. Mamy zatem utrzymaną w odcieniach czerni i szarości scenerię oraz kostiumy niby nawiązujące do dwudziestolecia międzywojennego pozostające jednak w jakimś czasowym zawieszeniu. Od pierwszych nut płynących z orkiestry pod kierownictwem Tomasza Tokarczyka możemy mieć wrażenie, że to co widzimy na scenie to nie jawa lecz sen upojonego środkami odurzającymi mężczyzny, a kreacja Ratajczaka tylko to wrażenie umacnia. Finał opery rozgrywający się na tle rozgwieżdżonego nieba, pod konarem potężnego drzewa, z którego to w kluczowym momencie spływa na scenę fala zielonych listków zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Dramat rycerza niemogącego dostąpić zbawienia, dla którego ukochana osoba poświęca się i umiera, aby przed tronem Boga modlić się o jego duszę wypełnia się w pełni w połączeniu z niesamowicie pompatyczną i podniosłą muzyką Wagnera. 

INFO
Kompozytor i autor libretta: Ryszard Wagner
Tytuł: "Tannhäuser i turniej śpiewaczy na Wartburgu"
Reżyseria: Laco Adamik
Kierownictwo muzyczne: Tomasz Tokarczyk
Scenografia i kostiumy: Barbara Kędzierska
Ruch sceniczny: Katarzyna Aleksander-Kmieć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...