czwartek, 15 grudnia 2016

Proste historie

Czy chodzi o pierogi?
Można by tak pomyśleć, lecz nie o pierogi, a o takie proste historie, których bohaterem mogłem być ja czy Ty, drogi Czytelniku, właśnie chodzi. Pamiętam, że będąc w szkole podstawowej żyłem w błogim przeświadczeniu, że w mojej rodzinnej miejscowości nie tylko schronił się Adolf Hitler, ale i prowadzi normalne życie zwykłego poczciwca rodem z wielkopłytowego osiedla. Wydawało mi się to cokolwiek prawdopodobne, mężczyzna ten z twarzy podobny był do Hitlera, a ja chłonąc programy Wołoszańskiego, węszyłem kolejnej sensacji XX wieku wprost z mojego podwórka. Tylko po co ja o tym piszę? Bo po przeczytaniu Gniazdozbioru, krótkiego zbioru opowiadań Mirki Szychowiak, te wszystkie proste historie z dzieciństwa, wydające się wtedy niesamowitymi sensacjami, jak chociażby ta o Hitlerze z blokowiska, wróciły do mnie budząc sporą nostalgię.

Perypetie niesfornej Ewci
Opowiadania przenoszą nas w świat wścibskiej dziewczynki o imieniu Ewa. Jako rezolutna i akuratna dziewczynka Ewcia zawsze jest tam gdzie dzieje się coś ciekawego. Jej immanentną cechą jest niepohamowana żądza wiedzy. Mówiąc bardzo dosadnie Ewcia jest wścibska i ciekawska jak mało kto, a dzięki pełnionej przez jej mamę funkcji blokowej, dziewczynka ma dostęp do najciekawszych kąsków. Niebagatelnym jest też częsta jej obecność na trzepaku, kto wychował się na blokowisku doskonale to pojmie. Dla zrozumienia, czy może inaczej, dla pełnego odczytania wszystkich zawartych w zbiorze opowiadań Mirki Szychowiak kodów, wydaje mi się niezbędne, choć przez krótki czas, zamieszkiwanie na blokowisku, najlepiej takim małomiasteczkowym. To blok jest tłem wszystkich wydarzeń, niejako spełnia rolę teatru, w którym odgrywana jest sztuka o życiu prostych ludzi. Za pomocą Ewci Autorka przedstawia nam plejadę postaci jakie zna każdy z nas, blokowych osobistości i czarnych owiec. Sąsiedzi, opisywani przez bohaterkę, są wręcz postaciami archetypicznymi. Wścibskie sąsiadki, pruderyjne kwoki, sąsiedzi pijacy i zwykłe rodziny borykające się z bolesną codziennością, to wszystko opisane oczami małej dziewczynki, która może nie wszystko rozumie, ale nie pozostaje obojętna na żadne wydarzenie rozgrywające się w bloku. Wszystko przepojone jest humorem, ubawiłem się niesamowicie, jednak pod tym płaszczem śmiechu była nostalgia i smutek. Bo z pozoru zabawne zdania wwiercały się w głowę przynosząc smutne refleksje. 

To co do mnie trafiło najbardziej...
... to króciutkie opowiadanie Wzgórze Olgi, cały czas myślę o tej historii. Zdania jak u Trumana Capote, a historia prosta i przejmująca. W dodatku, gdzieś tam daleko w tle majaczy, widmo nazistowskiego obozu w Oświęcimiu. Jako osoba wywodząca się z terenów będących nieopodal obozu, która chodziła do szkoły średniej w bezpośrednim jego sąsiedztwie, obcująca z jego historią właściwie od zawsze, wyczulony jestem na te nuty, a Wzgórze Olgi bardzo mocno w nie uderzyło. Miłość i tęsknota, śmierć i tajemnica, to wszystko w kilku akapitach opowieści o starej, samotnej kobiecie uważanej przez sąsiadów za wariatkę i czarownicę - piękne. 

INFO
Autor: Mirka Szychowiak
Tytuł: "Gniazdozbiór"
Wyd.: ME-KOMP, Warszawa 2015
Il.str.: 123
Cena: cóż, bezcenna!

czwartek, 8 grudnia 2016

Co robię gdy mnie tu nie ma? Rysuję!

Kryzys braku czasu
Bo jest przecież taki czas, w którym to nie czytanie czy pisanie jest najważniejsze. Życie na bieżąco weryfikuje nasze plany i zamierzenia, nie wszytko da się przewidzieć i nie na wszystkie nasze dotychczasowe zajęcia starcza czasu. Przychodzi właśnie wspomniany kryzys braku czasu, w którym to musimy podjąć dramatyczną decyzję na co swój czas, przecież tak cenny, poświęcić. I tak właśnie zamiast pisać zdań kilka na tym blogu o przeczytanych w ostatnich dniach książkach, a zebrało się ich już kilka, poświęcam się rysowaniu. 

Czym i dlaczego?
Tym co skradło całą moją uwagę jest rysowanie suchymi pastelami. I tak, każdą wolną chwilę, a niestety nie mam ich zbyt wiele z powodu nawału pracy, spędzam nad kartką papieru umorusany kolorowym, pastelowym pyłem. Próbuje różnych połączeń barw, różnych gatunków papieru, zmierzając do oczekiwanego efektu. To taka chwila wyłączenia się ze świata i poświęcenia się czemuś co daje satysfakcję. Może ten mój powrót, po dość długiej przerwie, do rysowania to też wyraz zmęczenia dotychczasowym rytmem dnia? Pewnie tak, najważniejsze że pozwala zająć myśli czymś co, w moim odczuciu, jest ciekawe i fajne.



środa, 7 grudnia 2016

Don Pasquale - Donizetti

Ciekawie w Krakowie
Dobrze jest mieszkać w Krakowie, bo to właśnie miasto, jak żadne inne, przyciąga niezwykłe osobowości świata sztuki. Jest też ich naturalnym matecznikiem, rodzi prawdziwe gwiazdy. Ziemia krakowska, pomimo dżumnych wyziewów kultowego już na całą Polskę smogu, to dla sztuki dobre miejsce. Kolejnym tego przykładem jest wystawienie na deskach Opery Krakowskiej utworu "Don Pasquale" Gaetano Donizettiego w reżyserii Jerzego Stuhra.

Awanse starego piernika
Kolejna zabawna historia o kaprysach starego piernika, marzącego o ślubie z młodą dziewczyną, może i nie jest specjalnie odkrywcza, wszakże od premiery w roku 1843 minęło już trochę czasu, i rzecz mogła się zestarzeć, to w swojej treści urzeka. Historia jest banalnie prosta, Don Psquale (Dariusz Machej) chce wydziedziczyć swojego bratanka Ernesta (Sang Jung Lee) i ożenić się, intryga doktora Malatesty (Mariusz Kwiecień - przezabawny, widać, że dobrze czuje się w tej roli) ma doprowadzić do zmiany zdania i ostatecznego połączenia Ernesta i Noriny (Alexandra Flood - przekonująca w roli zarówno cnotliwej zakonnicy, jak i żony z piekła rodem). Wszystko na zasadzie obrzydzenia Don Pasqualowi instytucji małżeństwa...

A jak było?
Chyba już o tym pisałem, ale napisze raz jeszcze - nie jestem fanem operowych produkcji komicznych, owszem doceniam muzykę i śpiew, ale nie takich emocji szukam, co oczywiście nie przeszkadza mi cieszyć się muzyką i śpiewem. "Don Pasquale" wyreżyserowany przez Jerzego Stuhra to ciekawa pozycja, jedna z ciekawszych w Operze Krakowskiej, a inscenizacja w obsadzie, którą miałem zobaczyć to coś na światowym poziomie. Mariusz Kwiecień (którego częściej można oglądać na scenie Metropolitan Opera w Nowym Jorku niż w Krakowie) w roli Malatesty dał popis śpiewu i aktorstwa na poziomie mistrzowskim, a jego duet z Dariuszem Machejem doczekał się bisu przy ogromnym aplauzie publiczności ubawionej po pachy. Także Sang Jung Lee i Alexandra Flood stworzyli postacie zabawne i urzekające, miałem okazję słuchać tych wykonawców po raz pierwszy i powiem, że całkiem przypadli mi do gustu. Do znudzenia mogę pisać, że orkiestra pod batutą Tomasza Tokarczyka działała jak dobrze naoliwiony mechanizm, było idealnie. 

INFO
Kompozytor: Gaetano Donizetti
Libretto: Giovanni Ruffini
Tytuł: "Don Pasquale"
Reżyseria: Jerzy Stuhr
Kierownictwo muzyczne: Tomasz Tokarczyk
Scenografia: Alicja Kokosińska
Kostiumy: Maria Balcerek

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...