piątek, 16 października 2015

Na wdechu o Polsce

Jak było kiedyś, jak jest teraz?
Rozważania o Polsce i polskości, o tym kto zasługuje, a kto nie, na miano prawdziwego Polaka, towarzyszą nam właściwie codziennie - szczególnie jednak w sytuacjach kryzysowych i chwilach przełomowych. W gorącym przedwyborczym okresie trwa prawdziwa olimpiada, w której nagrodą jest tytuł Prawdziwego Polaka. Wylicza się przymioty takowego osobnika przy okazji szukając wzorca polskości. Wzorca, niczym wzorzec metra, godnego umieszczenia w francuskim Sevres. Pułapką polskości można nazwać, tę w zasadzie, beznadziejną pogoń za czymś co jest bardzo płynne, za czymś co każdy z nas definiuje po swojemu. Witold Gombrowicz w Trans-Atlantyku naszkicował obraz Polaka na emigracji, obraz groteskowy i niepochlebny. Wliczając ułomności własnego narodu, nawiązując do jego fobii i urojeń naraził się wielu, ale czy nie miał racji?

W Polsce wojna, a w Argentynie?
Historia to w gruncie nieskomplikowana o mężczyźnie, który w chwili narodowej próby, jaką jest niewątpliwie napaść nazistowskich Niemiec na Polskę w 1939, postanawia skorzystać z okazji i uniknąć wojennej zawieruchy pozostając w odległej Argentynie. Już na początku swojej przygody w nowym otoczeniu musi zmagać się z narodowymi demonami. Bo jak tu inaczej nazwać przyrodzony przymus powrotu do kraju, do rzucenia się w wir walki, chęć poświęcenia swojego życia dla ojczyzny, którym cechują się Polacy, a którego bohaterowi Gombrowicza brak? Nie chce wracać, nie śpieszno mu umierać za ojczyznę, chce żyć w nowym miejscu i tu znowu kolejny problem - jak wytłumaczyć polakom osiadłym w Argentynie fakt, iż nie wsiadł na statek powrotny do Europy, by pomóc udręczonej Polsce? Gombrowicz (bo tak nazywa się bohater) miota się z pobudek czysto finansowych między polską elitą zamieszkującą Argentynę, a jawnie homoseksualnym Gonzalem - magnatem finansowym. Gardzi polską martyrologią, ciągłym życia poświęceniem i uświęcaniem narodowych dramatów. Jest też nieufny wobec Gonzala, który w sposób wyjątkowo dosadny poniewiera obraz prawdziwego mężczyzny będąc jego jawnym zaprzeczeniem. Kolejne absurdalne sceny, napisane jakby na jednym wdechu mają obnażać wszystko to co zostawił za sobą Gombrowicz opuszczając Polskę wliczając w to jej pretensje do jego życia. 

Jednym tchem
Książka jest niebywale dynamiczna, sprawia wrażenie napisanej za jednym zamachem, wręcz na jednym wdechu i tak też się ją czyta. Za jednym zamachem można pochłonąć całość lecz sama w gruncie rzeczy nieskomplikowana opowieść zasługuje na chwilę namysłu. Warto podczas lektury zatrzymać się i zastanowić o czym tak naprawdę Gombrowicz pisze. Czy groteskowe obrazy, sceny wyjątkowo absurdalne pod względem samych wydarzeń, ale i języka jakim zostały opisane nie są nam znane z innych dzieł. Najzabawniejsze jest jednak chyba to, że obraz polskości, od której tak mocno odżegnuje się Gombrowicz jest nadal bardzo aktualny. Przecież słyszymy z ust polityków, którzy tak chętnie decydują o losie maluczkich, że dla Polski warto się poświęcać, ciągle słyszymy, że Polska to, a Polska tamto i aż się chce zapytać kiedy to wreszcie Polska będzie dla Polaków, a nie na odwrót... I to ciągłe stawianie się w pozycji gorszego, ciągle do czegoś aspirującego narodu. Tak jakby Polak nie mógłby być Polakiem tylko musiał wiecznie aspirować do bycia czymś więcej niż rzeczywiście jest. 

INFO
Autor: Witold Gombrowicz
Tytuł: "Trans-Atlantyk"
Wyd.: Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012
Il.str.: 152
Cena: 26,90 zł

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...