wtorek, 28 lipca 2015

Wieczna wędrówka

Tułaczka
Motyw wędrówki, niebezpiecznej tułaczki mającej przynieść bohaterom odpowiedź na zasadnicze pytania, dać im ukojenie, ratunek bądź spełnienie, w literaturze "postapokaliptycznej" zadomowił się na dobre. Bohaterowie wyruszają z punktu A, w którym często znaleźli się zupełnie przez przypadek, do punktu B, który ma być ukoronowaniem znoju na jaki się porywają. Podróż to niełatwa, każdy jej etap może przynieść śmierć bądź niewolę, szczególnie w świecie, w którym prawo stanowią agresywne gangi, a zło w postaci zmutowanych zwierząt, żywych trupów i mutantów to codzienność. Kingowski Roland wyruszył na poszukiwanie mrocznej Wieży, bohaterowie książek osadzonych w uniwersum Metro 2033 Glukhovskiego też niespoczywająca na laurach stawiając światu odpór. Przykłady można by mnożyć i mnożyć, najważniejsze jest, aby temat postapokalipsy i wędrówki bohaterów przedstawić w sposób zajmujący, by autor miał coś do powiedzenia, by ta wędrówka nie była tylko ekstremalną wycieczką, ale czymś głębszym. Powieść Hipoteza autorstwa Beniamina Muszyńskiego - twórcy gier paragrafowych - aspiruje do miana opowieści z przesłaniem. Temat to nie łatwy, a jak wyszło?

Apokalipsa, a co potem?
Wojna światowa zwieńczona atomową zagładą albo zmutowany wirus, który wymknął się spod kontroli chciwej korporacji, czasem też uderzenie asteroidy bądź najazd obcych spoza naszej galaktyki wieńczy kres ludzkiej cywilizacji przemieniając Ziemię w piekło. Dla tych co mieli (nie)szczęście przeżyć zaczyna się czas walki o każdy dzień. Muszyński w wywiadzie udzielonym portalowi Bestariusz.pl mówi: "Tym, co chciałem osiągnąć w mojej powieści  jest zaprezentowanie innej wizji końca świata – nie poprzez zagładę nuklearną, katastrofę biologiczną czy inny naturalny proces wyniszczania gatunków, lecz w bardziej symbolicznej formie." Dlatego też w Hipotezie świat, który widzimy, pomimo tego, że usłany gnijącymi trupami i zmurszałymi szkieletami obleczonymi w poszarpane zbutwiałe ubrania, nie jest doszczętnie zniszczony. Większość ludzi umarła podczas katastrofy nazywanej przez większość Dniem Sądu. Do tej większości nie należy główny bohater, którego poznajemy w dość specyficznych okolicznościach - Dymitr właśnie budzi się z letargu w jakim był pogrążony po kolejny ataku dziwnej przypadłości pozbawiającej go pamięci. Jego tożsamość spisana jest na sfatygowanej kartce papieru, imię zapewne fałszywe, przybrane po którymś z kolejnych ataków nie jest jedyną niewiadomą dla bohatera. Myśli Dymitra zaprząta bowiem budowana gdzieś w Polsce wieża Babel, którą chce odnaleźć. Sam nie wie dlaczego, jego towarzysz Maksym - typ spod ciemnej gwiazdy - także nie wie, jednak wewnętrzny przymus każe mu ciągle iść naprzód. Każdy kolejny rozdział Hipotezy przybliża czytelnika do poznania tajemnicy Dymitra oraz tytułowej hipotezy mającej niejako wyjaśnić przyczyny upadku ludzkości. 
Autor, za sprawą wędrówki bohaterów przez takie lokacje jak Kraków, Rzeszów, Sanok czy Jasło, przedstawia swoją wizję Polski po zagładzie ludzkości, nie pozbawiając tych miejsc charakterystycznych elementów, które rozpozna każdy kto choć raz odwiedził wspomniane miasta. Zabrakło mi jednak bardziej pogłębionego opisu tych miejsc. Wszystko wydaje się zwyczajne, a po postapokalipsie spodziewałem się więcej dramatyzmu i epickiego, upiornego charakteru. Taka jednak była wizja Autora, który zapewne chciał położyć nacisk nie na efekciarskie opisy rozkładu i zagłady, ale raczej uwypuklić smutny los bohaterów w świecie bez przyszłości. 
Hipoteza to książka napisana lekko i z rozmysłem. Pozornie infantylne i sztampowe posunięcia bohaterów w szerszej perspektywie zyskują na znaczeniu. Specyficzny humor i swoiste mrugnięcia oczkiem do czytelnika są dodatkowym atutem powieści, a sami fani powieści "o życiu po końcu świata" znajdą swoje ulubione elementy.

INFO
Autor: Beniamin Tytus Muszyński
Tytuł: "Hipoteza"
Wyd.: Gindie Jacek Gołębiowski, Knurów 2015, Wydawnictwo Wielokrotnego Wyboru (współwydawca)
Il.str.: 189
Cena: ?

Inne pozycje tego Autora:
"Zaginiony"
"Tło"
"Pokuta" opisana na moim blogu 22 listopada 2012
"Uwikłana"
"Plaga"
"Prywatne śledztwo"
"Incydent"
"Janek - Historia małego powstańca" (wespół z Maciejem Słomczyńskim) 
"Afrykański świt"

Dostępne pod adresem: http://masz-wybor.com.pl/ksiegarnia/

piątek, 10 lipca 2015

Orfeusz i Eurydyka - Balet Opera

Mit
Kiedy myślimy o historii miłosnej, takiej prawdziwej, żarliwej i romantycznej, często przed oczami mamy Szekspirowskiego Romea i Julię - tragedie młodocianych kochanków z Werony, jednak są opowieści dużo starsze, głębsze w swoim wyrazie, o których trzeba pamiętać. Mit o Orfeuszu - trackim śpiewaku i poecie - schodzącym do piekieł po zmarłą żonę Eurydykę jest właśnie taką opowieścią. Siłą tej historii jest jej oddziaływanie na inne historie tego typu. Wyraźnie widzimy, że miłość Orfeusza silniejsza niż śmierć, niż strach przed piekielnym ogniem oraz tragiczny los kochanków zainspirowała wielu twórców, nie koniecznie tylko literatów i poetów. W roku 1762 premierę miała nastrojowa opera Christopha W. Glucka "Orfeusz i Eurydyka", którą miałem okazję zobaczyć na scenie Opery Krakowskiej 5 lipca tego roku.

Orfeusz skąpany w błękicie
Na zakończenie XIX Letniego Festiwalu Opery Krakowskiej 5 lipca krakowska publiczność pożegnana została operą "Orfeusz i Eurydyka". Oszczędne w środkach artystycznego wyrazu przedstawione w reżyserii Giorgio Madii harmonijnie połączyło nastrojową muzykę Glucka - zwanego reformatorem opery - z ruchem scenicznym grupy baletowej oraz solistów. Sztuka skupia się na dramacie kochanków i próżno tu szukać kawalkady różnorodnych bohaterów, w zasadzie jest tylko Orfeusz, jego żona Eurydyka oraz Amor. Dzięki takiemu podejściu do tematu widz może skupić się na tym co najważniejsze czyli opowieści o miłości tak silnej, że aż gotowej na każde poświęcenie. 
Sama inscenizacja zasługuje na duże uznanie. Gluck tak przemyślał swoją sztukę, by balet nie był tylko dodatkiem, zbędnym ozdobnikiem, ale właśnie głównym nośnikiem emocji. I tak soliści baletowi Robert Kędzierski jako Orfeusz, Agnieszka Chlebowska jako Eurydyka, Amor Martyna Dobosz stworzyli jedność ze swoimi głosami, odpowiednio: Moniką Korybalską (Orfeusz), Iwoną Sochą (Eurydyka) i Karoliną Wieczorek (Amor). Niebieska scenografia, ziejąca chłodem tylko na chwilę rozświetlana była cieplejszymi odcieniami błękitu, a bohaterowie pozostawieni, porzuceni wręcz na scenie, mogli bez przeszkód oddać się swoim emocjom nieskrępowani natłokiem dekoracji. 
Czy jednak byłoby same przedstawienie, sam balet i śpiew bez akompaniamentu muzyki? Byłoby jak Mona Lisa bez uśmiechu. Muzyka spaja, jest przyczyną, dla której powstało to całe piękne zamieszanie. Orkiestra Opery Krakowskiej pod batutą Piotra Wajraka po raz kolejny udowodniła, że muzyka to nie tylko zbiór nut, ale żywy organizm niosący emocje.

INFO
Tytuł: "Orfeusz i Eurydyka"
Kompozytor: Christoph Willibald Gluck
Libretto w języku francuskim: Pierre Louis Moline na podstawie Ranieri de Calzabigi
Reżyseria, inscenizacja i choreografia: Giorgio Madia

piątek, 3 lipca 2015

Mamma Mia!

ABBA!
Nie bez kozery można powiedzieć, że pośród reprezentantów współczesnej muzyki rozrywkowej to właśnie szwedzki zespół ABBA  jest na świecie najbardziej rozpoznawalny. Od samego powstania grupy w 1972 do dziś niesłabnąca popularność piosenek formacji ABBA jest wprost zdumiewająca. Znajdź w swoim otoczeniu choć jedną osobę, która nie zna takich szlagierów jak "Waterloo", "Super Truper" czy "Gimme, Gimme, Gimme", a dam Ci piątaka! Ilość sprzedanych płyt na całym świecie, sam fakt, że wciąż się ABBY słucha to niesłychany fenomen. Taką nieustającą rozpoznawalnością na świecie może się jeszcze pochwalić tylko Michael Jackson i Madonna - oczywiście wśród reprezentantów popu! Korespondencja sztuk, przenikanie się różnych gatunków artystycznej ekspresji to ważny aspekt sprawiający, że sztuka ciągle żyje, że rozwija się zapewniając odbiorcom rozrywkę, twórcą zaś pole do wyrażenia siebie. Ciągła obecność zespołu ABBA w popkulturze musiała zaowocować przeniesieniem melodyjnych piosenek na deski teatru. Musical to forma, która harmonijnie łączy grę aktorską ze śpiewem łącząc je w jedną spójną całość. 21 lutego 2015 roku w warszawskim Teatrze Muzycznym Roma miała premierę polska odsłona musicalu "Mamma Mia!" będąca świetnym połączeniem aktorskiego kunsztu ze śpiewem zatopionego w nieśmiertelnej muzyce ABBY.

Mamma Mia!
Skąpana w słońcu grecka wyspa, a na niej pensjonat prowadzony przez Donnę Sheridan - matkę wychowującą samotnie córkę Sophie - staje się sceną niezwykłych wydarzeń. Przygotowania do ślubu Sophie trwają w najlepsze, zjeżdżają się goście, jednak sama dziewczyna skupiona jest na zupełnie innym zadaniu  - oczekiwaniu na przyjazd ojca, a właściwie to trzech na niego kandydatów. Pamiętnik Donny wytycza Sophie plan działania, wysyła listy do trzech niezwykłych mężczyzn, z którymi dwadzieścia lat temu jej matka spędziła upojne chwilę na wyspie... Prosta opowieść o nastolatce stojącej u progu dorosłości poszukującej swojego ojca zdobyła serca widzów na całym świecie. Od światowej premiery musicalu "Mamma Mia!" w 1999 roku spektakl doczekał się odsłon w ponad 40 krajach, a liczba zgromadzonej publiczności szacowana na 54 miliony(!) widzów musi robić wrażenie. 30 czerwca 2008 roku musical, z gwiazdorską obsadą min Meryl Streep i koszmarny Pierce Brosnan, przeniesiony został na duży ekran (mnie nie porwało) i odniósł ogromny sukces. Pośród narodowych odsłon historii Sophie i Donny min niemieckiej, japońskiej i chińskiej nie mogło zabraknąć i polskiej - wszakże Polacy swój język mają i bardzo go kochają. 

ROMA
Warszawski Teatr Muzyczny Roma nie po raz pierwszy (rewelacyjne "Koty" z 2004 roku) zafundował swoim widzom świetna zabawę na najwyższym poziomie miałem okazje się o tym przekonać 2 lipca będąc na widowni spektaklu "Mamma Mia!". Śpiew na żywo bez krztyny fałszu połączony z dynamicznym ruchem scenicznym zawsze robi na mnie duże wrażenie. Przecież te wszystkie "gwiazdy" muzyki rozrywkowej, wydające swoje śmieszne płyty powinny koniecznie pójść na warszawską "Mamma Mię!", a zaraz po spektaklu albo zniknąć na wieki albo wziąć się do poważnej pracy! Pomysłowa scenografia, idealnie oddająca klimat greckiej wyspy, kostiumy, choreografia, a ponad to wszystko śpiew i gra aktorska (Alicja Piotrowska w roli Donny, Zofia Nowakowska jako Sophie oraz trzej ojcowie: Dariusz Kordek jako Sam, Robert Rozmus jako Bill i Jan Bzdawka jako Harry; nie wspominając już o REWELACYJNYCH Beacie Kowalskiej i Izabeli Bujniewicz w rolach ciotek Sophie Tanyi i Rosie, wszyscy byli świetni, ale nie sposób ich wymienić za co przepraszam!) - dla mnie to wielka rzecz. Jak nie porwał mnie film z Brosnanem i Streep tak polska inscenizacja kupiła mnie całego. 
O bilety nie łatwo (wcale się nie dziwię), ja swój zakupiłem w marcu(!), warto było czekać, i każdy kto kocha dobrą muzykę, docenia grę aktorską i śpiew na żywo musi odwiedzić Teatr Muzyczny Roma!

INFO
Tytuł: "Mamma Mia!"
Muzyka i teksty: Benny Andersson, Bjorn Ulvaeus, Stig Anderson
Libretto: Catherine Johnson w przekładzie Daniela Wyszogrodzkiego
Reżyseria: Wojciech Kępczyński
Scenografia: Mariusz Napierała

środa, 1 lipca 2015

Przewodnik po świecie Geralta z Rivii

Wiedźmin. Kompendium o świecie gier
Dywersyfikacja rynku
W coraz piękniejszych czasach dla entuzjastów starannie wydanej książki każdy znajdzie coś dla siebie. Walka o klienta przeniosła się na zupełnie nowy poziom, czasy, w których to wykorzystywany był tylko jeden segment odbiorców bezpowrotnie minęły. Dziś wypuszczeniu np. filmu do kinowej dystrybucji towarzyszą  inne produkty, jak właśnie książki, płyty z muzyką, a często także komiksy i albumy z "jak powstawał film" w podtytule. 19 maja do klientów trafia długo wyczekiwana trzecia odsłona gry komputerowej "Wiedźmin 3: Dziki Gon", a wraz z nią do księgarń bardzo ciekawa publikacja Wiedźmin. Kompendium o świecie gier, o której słów kilka poniżej.

Kompendium 
Książka, a właściwie album, Wiedźmin. Kompendium o świecie gier prezentuje naprawdę wysoki poziom wydawniczy. Duży format (23,5x31 cm), twarda oprawa i papier kredowy oraz mnóstwo ilustracji, wszystko dopełnione zajmującym tekstem sprawia, że kompendium jest niezwykle ciekawym nabytkiem. Sam podtytuł wydaje mi się jednak krzywdzący. Bo o ile ilustracje i szkice koncepcyjne pochodzą ze wszystkich trzech odsłon gry komputerowej wprost ze stajni CD PROJECT RED to już sam tekst, omawiający często zdarzenia w grach pominięte, swoje źródła ma w prozie Andrzeja Sapkowskiego. Nie dałoby się napisać kompendium bez znajomości przede wszystkim wiedźmińskiej sagi. Sama gra, rzecz jasna na sadze oparta, mogłaby nie wystarczyć. 
Jeszcze kilka zdań na temat właśnie tekstu. Otóż książka podzielona jest na pięć rozdziałów. I nic nie byłoby w tym odkrywczego gdyby nie forma prezentacji materiału. Każdy rozdział został napisany z perspektywy innego bohatera, a więc tak rozdział  I Świat i jego mieszkańcy, przybliża nam smok Villentretenmerth znany w ludzkim wcieleniu jako Borch Trzy Kawki, rozdział II Wiedźmini mentor Geralta Vesemir, Yennefer z Vengerbergu zajmuje się rozdziałem III Magia i religia Kontynentu, rozdział IV Potwory z Królestw Północy to domena nie kogo innego jak Geralta z Rivii, zaś jego historię poznajemy w rozdziale V napisanym z perspektywy nieocenionego barda i hulaki Jaskra. 
Wiedźmin. Kompendium o świecie gier jest niejako krótkim podsumowaniem historii Geralta z Rivii i świata, w którym przyszło mu żyć. Wszystkie zawarte w publikacji informacje pochodzą z prozy Sapkowskiego dlatego też książka jest idealna, aby sobie wszystko na szybko przypomnieć. Autor nie dorzucił, przynajmniej ja nie zauważyłem, nic od siebie, nie próbował napisać losów Wiedźmina na nowo, po swojemu - i dobrze, byłoby to bardzo ryzykowne.

Gra czy książka?
Z czystym sercem mogę polecić obie te rzeczy. Aż dziw, że coś tak niezwykłego musiało tak długo czekać by poza lichym filmem fabularnym, trochę lepszym serialem zaczęto robić coś naprawdę wartościowego. 

INFO
Autor: Marcin Batylda
Tytuł: "Wiedźmin. Kompendium o świecie gier"
Wyd.: Warszawa, Agora 2015
Il.str.: 182
Cena: 69,90

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...