wtorek, 30 września 2014

Kapitalizm zdemaskowany

Słowem wstępu
Większość znanych mi osób nie pamięta czasów, w których to w Polsce niepodzielnie rządził realny socjalizm nazywany potocznie komunizmem. Do głowy nie przychodzi nam myśl, że można by żyć w innym ustroju niż ten nam znany. Komunizm? - czerwona hołota! Dyktatura? - demokracja jest najważniejsza! Kapitalizm? - tak poproszę sto kilo. Tak w wielkim uogólnieniu wygląda sposób myślenia przeciętnego Polaka. Ale czy ten kapitalizm, który z jednej strony pozwala gromadzić dobra, bogacić się i spełniać marzenia, a z drugiej prowadzący do społecznego rozwarstwienia, kształtowania się nowych klas, promujący wielkich i bogatych, a spychający na margines biednych i mniej zaradnych to taki znowuż cymes? Kanadyjska pisarka i dziennikarka Naomi Klein postanowiła wziąć pod lupę nasz "kochany" kapitalizm i odpowiedzieć właśnie na to pytanie.

O czym rzecz jest
Klein, w Doktrynie szoku, śledzi rozwój kapitalizmu na świecie w kluczowych dla danego kraju momentach przemian ustrojowych - przemian często wymuszanych i inspirowanych przez amerykańskich decydentów wprost z Waszyngtonu. Osobistości te tak zapamiętale walczące z wszelkimi formami socjalizmu, wprost opętane wizją świata sprywatyzowanego przez wielkie korporacje, bez względu na koszty ludzkie, postanowiły wprowadzić w życie swoje plany. Wszystko z inspiracji teoriami ekonomisty Miltona Friedmana - wyznającego zasadę, że wszystko co się da należy sprywatyzować, że wolny rynek to jedyna droga jaką powinny podążać państwa. Autorka w sposób przejrzysty, w oparciu o dokumenty i relacje świadków przybliża czytelnikowi kulisy przewrotu wojskowego w Chile, a także innych krajach Ameryki Łacińskiej oraz same idee Friedmana wedle, których były wprowadzane nowe porządki. Na warsztat wzięto także wprowadzanie demokracji i wolnego rynku w Rosji, RPA, Polsce, Iraku oraz Chinach (tam oczywiście za wyjątkiem demokracji). Konkluzja jest niestety przykra - aby wprowadzić wszystkie wspaniałości Friedmana często trzeba było demokracje zdeptać, a samych ludzi wprowadzić w stan szoku (represjami, torturami itp.). Wszystkie szczytne idee, którymi kierowali się ludzie chcący coś zmienić w Polsce czy RPA rozbijały się o politykę wolnego rynku uosabianą w działaniach Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Banku Światowego - instytucji wymuszających deregulacje rynku, przemiany gospodarcze w zamian za pomoc finansową. Dużo uwagi Klein poświęca wojnie w Iraku opisując ją jako najbardziej sprywatyzowaną wojnę w historii świata oraz wydarzeniom jakie miały miejsce tuż po przejściu huraganu Katrina w USA (zniszczenie Nowego Orleanu) i tsunami w Azji Południowo-Wschodniej.

Komu polecam...
Każdemu. Mechanizmy działania takich instytucji jak MFW i Bank Światowy oraz mocarstw światowych na tyle zuchwałych by dyktować innym krajom jak mają żyć często zawoalowane są pod postacią walki o demokracje, ogólne dobro i dostatek podczas gdy pozostawiają po sobie puste fabryki i bezdomnych na ulicach - ludzi kapitalizmowi niepotrzebnych - warte są zdemaskowania. Klein stawia ważne pytanie - czy akurat tego chcieliśmy, czy nie warto zawalczyć o drogę środka, opiekuńcze państwo nikogo niewykluczające, wspierające lokalne społeczności i przedsiębiorców, a nie rozpasające wielkie korporacje, którym się już od dawna przelewa. 

... a komu odradzam
Tym, którym się przelewa bo syty głodnego nie zrozumie.

INFO
Autor: Naomi Klein
Tytuł: "Doktryna szoku. Jak współczesny kapitalizm wykorzystuje klęski żywiołowe i kryzysy społeczne"
Wyd.: MUZA, Warszawa 2014
Il.str.: 592
Cena: 49,90 zł

sobota, 27 września 2014

Podróżowanie koleją inaczej widziane

O podróży koleją
Cyklicznie przemierzam pociągiem trasę Kraków Główny - Oświęcim. Jadąc z odwiedzinami w rodzinne strony zawsze wybieram pociąg jako środek lokomocji mając w głębokiej pogardzie zatłoczone i duszne busy "trupiarki" oraz kultowe pekaesy. Tak mi jest zwyczajnie w świecie wygodniej. Mogę usiąść, jak potrzeba to i wstać, a i choroba lokomocyjna mnie nie męczy. Pisząc o wygodzie podróżowania polskimi kolejami można wybuchnąć niepohamowanym śmiechem, ale ten nasz sardoniczny grymas na twarzy szybko zniknąłby gdybyśmy musieli przebyć choć kilka kilometrów w pociągu na indyjskiej prowincji, do której to nasze koleje są często porównywane. Marzymy o europejskim standardzie podróżowania pociągiem, ale powiadają przecież, że wszędzie dobrze gdzie nas nie ma - w tych słowach jest dużo racji. Zachwalamy cudze choć nie przyszło nam tego zakosztować. Książki podróżnicze są zawsze w modzie, a i sam pociąg skłania do zatopienia się w ich lekturze. Moje wypady pociągiem ubarwiła książka Wielki bazar kolejowy...

Rzecz o...
Podróży z Londynu poprzez Europę i Azję ze wszystkimi odcieniami podróżniczego szaleństwa. Próżno szukać w książce Paula Theroux słodkich opowiastek o zabytkach i przyjaznych ludziach, gościnnych tubylcach uchylających nam skrawek nieba, w którym przyszło im mieszkać. Jest za to niepoprawna politycznie i subiektywna ocena wszystkich aspektów podróży pociągiem przez takie kraje jak Francja, Włochy, Jugosławia, Bułgaria, Turcja, Iran, Afganistan, Pakistan, Indie, Sri Lanka, Birma, Tajlandia, Laos, Malezja, Singapur, Wietnam, Japonia oraz Związek Radziecki (książkę po raz pierwszy wydano w 1975 roku i takie cuda jak ZSRR i Jugosławia jeszcze na mapie politycznej świata istniały). Uderza zupełny brak ogródek w opowiadaniu o tubylcach, którzy są często pazerni i przekupni, o współpasażerach będących nieraz koszmarnym utrapieniem. Najbardziej w pamięci zapadł mi opis podróży przez Indie i Sri Lankę - biedna, biedna i jeszcze raz brud i bieda. Istny koszmar, zero kolorów sama szarość śmierci i beznadziejnej wegetacji indyjskiej biedoty. 

Kto chętnie poczyta...
Osoby lubiące spoglądać na świat takim jakim on jest naprawdę, bez koloryzowania i tworzenia słodkiego obrazu utopii, która nie istnieje znajdą w publikacji wiele ciekawych momentów. W tytule pojawia się słowo "bazar" i to już czytelnikowi powinno wiele powiedzieć. Ta podróż autora to istny bazar własnych subiektywnych przeżyć oraz ludzkich historii. Każdy ze spotkanych współpasażerów to ciekawa postać wplątana w sieć wzajemnych relacji. Motywacje do rozpoczęcia podróży są tak różne jak różni są ludzie - wypady na wczasy lub w interesach, czy po prostu ucieczka przed codziennością to wszystko przewija się na kartach książki.

... a kto nie zapamięta się w lekturze
Zakochanym w kolorowych broszurach biur podróży pokazujących jedynie czyste enklawy kapitalistycznego dobrobytu i luksusowego wypoczynku zdecydowanie nie pochłonie lektura Wielkiego bazaru kolejowego

INFO
Autor: Paul Theroux
Tytuł: "Wielki bazar kolejowy. Pociągiem przez Azję"
Wyd.: Czarne, 2010
Il.str.: 408
Cena: 36,90 zł

niedziela, 7 września 2014

LEGO Star Wars w trochę innej formie

Na początek słów kilka o świecie Star Wars w "klockowej" odsłonie
Marka Star Wars rok rocznie generuje olbrzymie przychody z tytułu praw licencyjnych. Począwszy od książek i komiksów poprzez zabawki, a na ubraniach i przedmiotach codziennego użytku skończywszy (chociażby mydło lub zastawa stołowa) licencjobiorcy zapewniają fanom możliwość kolekcjonowania mniej lub bardziej wartościowych "gwiezdnowojennych artefaktów". Od premiery Mrocznego widma w 1999 roku duńska firma produkująca kultowe klocki LEGO wkroczyła w świat Star Wars. Zestawy klocków z logiem Star Wars obejmują wszystkie filmy kinowe oraz serial Wojny klonów dzięki temu każdy miłośnik Sagi znajdzie coś dla siebie. Na rynek w przeważającej ilości wypuszczane są zestawy skierowane do dzieci, jednak i dorosły kolekcjoner znajdzie okazję do urozmaicenia swoich zbiorów. Jakiś czas temu do tradycyjnych klocków dołączyły gry komputerowe LEGO Star Wars oraz książki. Dziś napiszę co nieco o publikacji LEGO Star Wars. Słownik ilustrowany - odwołującej się do innych słowników ilustrowanych wydanych pod marką Star Wars.

O czym rzecz jest?
Książka, opatrzona wstępem i tablicami, na których zamieszczono w porządku chronologicznym wszystkie wypuszczone na rynek zestawy klocków (oczywiście tylko do daty publikacji słownika), opisuje nie tylko same klocki, ale i filmowe postacie, miejsca i pojazdy. Młody czytelnik znajdzie więc informacje o żaglowej barce Jabby, Gwieździe Śmierci, ale i o Obi-Wanie Kenobim czy Hanie Solo. Wydawcy znaleźli miejsce także dla wywiadu z kierownikiem projektantów LEGO Star Wars. Do książki dołączono unikalną figurkę Luke'a Skywalkera w odświętnym ubraniu. Figurka jest dostępna tylko ze słownikiem ilustrowanym - gratka dla zbieraczy. 
Tekst książki dostosowany jest do wieku odbiorców czyli dzieci powyżej 7 roku życia, myślę, że i młodsze maluchy próbujące swoich sił w czytaniu też podołają. Jak dla mnie taki słownik ilustrowany doskonale nadaje się jako zachęta do czytania. Dużo kolorowych obrazków, łatwy w odbiorze tekst, a przede wszystkim temat odnoszący się do zainteresowań (jeżeli dziecko lubi Star Wars) może nakłonić do czytania nawet najbardziej opornych.
Jeszcze słowo o cenie książki. To jakiś absurd, aby oferować niespełna 100 stron w cenie prawie 60 zł! Cena tej książki to jakieś nieporozumienie, na szczęście w sklepach internetowych można nabyć  słownik ilustrowany dużo, dużo taniej. 

Dla kogo?
W pierwszej kolejności dla dzieci, które potrafią zaszyć się w swoim pokoju i godzinami budować z klocków LEGO. Łatwy język i zwięzłe teksty w połączeniu z ilustracjami nie męczą, a wręcz zachęcają do czytania i zabawy. Dorośli kolekcjonerzy też znajdą coś dla siebie;)

Nie sięgaj jeżeli...
...jesteś zgorzkniałym zgredem bez poczucia humoru, który zapomniał czym jest dzieciństwo i dobra zabawa;)

Odwiedź mnie na Lubimy Czytać i Facebooku ;)

INFO
Autor: Simon Beecroft
Tytuł: "LEGO Star Wars. Słownik ilustrowany"
Wyd.: Łódź, Ameet 2013
Il.str.: 96 stron
Cena: 59,99 zł



sobota, 6 września 2014

O blogowaniu słów kilka

Jeżeli ktoś z Was kiedykolwiek zabierał się za prowadzenie bloga na początku zdecydował o przedmiocie swoich quasi-literackich rozważań. Przedmiot, o którym traktuje blog musi trafiać do odbiorcy, łechcąc jego ego, sprawiając przyjemność, a tym samym zabierać czas, który mógłby poświęcić na coś zupełnie innego. Wielokrotnie zastanawiam się czy czas poświęcony na napisanie poszczególnej notki przekłada się na czas jaki poświęca na jej przeczytanie i rozważenie odbiorca. Niestety nie mam w tym względzie złudzeń. Czasy, w których przyszło nam żyć uczą akceptacji głupoty i prostactwa. Wszystkie te tandetne publiczne rzygowiny, bzdety wielkości egipskich piramid serwowane przez programy telewizyjne, przez działaczy, polityków i dziennikarzy, problemy zupełnie nieistotne roztrząsane na lewo i prawo tak jakby to od nich zależało szczęście ogółu, odbierają czas na refleksje. Łatwo jest zatem zerknąć, "przelecieć" oczami tekst, pooglądać obrazki, a potem stronę internetową zamknąć, otworzyć nową kartę przeglądarki i dalej zażywać wszechobecnej papki. Gdy jednak uda nam się wyrwać, uciec z kołowrotka taniej sensacji i prostackiej rozrywki staniemy przed szerokim wachlarzem możliwości rozrywki na wysokim poziomie. Taką rozrywkę znaleźć można na wielu blogach. Samym blogerom zależy, aby to co wrzucają do sieci niosło jakiś przekaz. Oczywiście piszę na temat tych blogerów, którzy poza opisywaniem miłosnych porażek, seksualnych ekscesów, kolejnych imprez i szalonych wypadów za miasto poświęcają czas przybliżając swoje pasje. Dzieląc się swoim zapałem i pasją dajesz innym lepszą część siebie. 

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...