czwartek, 21 czerwca 2012

Moja Pierwsza

Pierwsza książka, z którą spędzałem czas ucząc się czytać. Pomagała mi mama. "Leśne obrazki" nadal zajmują ważne miejsce w mojej biblioteczce. Choć jest zdrowo nadgryziona zębem czasu  nie mam zamiaru się z nią rozstawać. W sumie to nawet można powiedzieć, że jest przeżuta i wypluta - ma to jednak swój urok. Mama nie znalazła nic lepszego w zanadrzu, by pomóc mi szlifować czytanie. Wybrała dobrze. Duże litery, krótkie teksty o zwierzętach - temacie wysoce mnie interesującym, poza dinozaurami oczywiście w tamtym czasie - oraz ładne ilustracje. Pamiętam, że każdą krótką historię dzieliliśmy z mamą na pół po czym każdy na zmianę czytał na głos swoją część. Bardzo fajny sposób na zachęcenie dziecka do czytania. Od małego przyzwyczajano mnie do książek, do których i tak byłem przyzwyczajony, chociażby dzięki sporemu zbiorowi książek babci i dziadka. Stykałem się z książkami w domu, u dziadków czy rodziny dalszej i bliskiej. Obyło się bez zachęcania do czytania, do obcowania z książką przez akcje społeczne, bez zmuszania czy innych tego typu "cudów". Niestety dzisiejszy rodzic często pokłada największą wiarę w internecie. Przeświadczenie, że tam jest wszystko, że książka nie jest potrzebna, że zagraca dom wkradło się do mieszkań Polaków wraz z powszechnym do internetu dostępem. Szkoda bo błędne przeświadczenie o wielkości przydatnego, nie powiem, że nie internetu za parę lat zaowocuje niezbyt smacznymi i jadalnymi skutkami. Proszę się zastanowić samemu jakimi;) Wracając jednak do mojej pierwszej książki to warto wspomnieć, że dziecko sięgnie chętnie po książkę, która w jakis sposób nawiązuje do jego zainteresowań, przedstawia je ciekawie i zajmująco, tak żeby na chwilkę od komputera dziecko odciągnąć, by z książką oswoić. Serfowanie w sieci i korzystanie z książek się nie wyklucza, i szczególnie teraz, kiedy dostępność internetu i książki jest powszechna musimy znaleźć złoty środek. Każdy we własnym zakresie bo wątpię, by osoby mające na czytelniczym koncie tylko "Antka", których ulubionym zajęciem jest śledzenie losów jednej z telenowelowych rodzin zachęcały dzieci do czytania (tak! są takie osoby!).

2 komentarze:

  1. Też miałam taką książkę :) Chociaż akurat w moim dzieciństwie nie zajęła jakiegoś szczególnego miejsca. Ale mam też parę książek "przeżutych i wyplutych" i za nic bym się ich nie pozbyła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki "przeżute i wyplute" to książki szczęśliwe bo czytane ;D zawsze mile widziane...

      Usuń

Niebezpieczne sny

Jedną z funkcji literatury, także tej młodzieżowej (a może przede wszystkim?), jest przekazywanie treści, które w jakiś sposób wpłyną na nas...